wtorek, 28 maja 2013

13. Ocalić od zapomnienia



Asia

Wychodząc z pracy, postanowiłam przejść się po parku.
Pogoda dopisywała, wiosna w pełni, aż chciało się żyć.
Założyłam okulary przeciwsłoneczne i ruszyłam przed siebie między zielonymi uliczkami
Łódzkiego parku.
Za 2 godziny byłam umówiona z Bartkiem, chciał żebym go odebrała ze szpitala.
Jego stan zdrowia pozwalał mu na wypisanie.
Złamana ręka dobrze się zagoiła, reszta narządów funkcjonowała prawidłowo.
Pielęgniarki mówiły, że to ja miałam na niego taki wpływ.
Po prostu uważam, że Kurek ma bardzo silny organizm.
Problemy z pamięcią ustępują, przypomina sobie coraz więcej rzeczy.
Mimo tego nadal szybko się męczy.
Jego rodzice wraz z Jego bratem mają go odwiedzić nie długo.
Bartek sam nie poinformował rodziców o stanie zdrowia bo jak twierdzi nie chciał ich zamartwiać.
Musiałam sama to zrobić z sympatii do nich.
W czasie trwania naszego związku i ciąży, dbali o mnie jak o własną córkę której nie mieli.
Nawet po stracie dziecka i rozstaniu nie zniechęcili się do mnie, próbowali mi
pomóc. Niestety byłam tak uniesiona dumą i przekonana dobrem zakończenia związku, że
odrzuciłam ich starania.Wtedy nasze więzi i kontakty urwały się.
Teraz bardzo tego żałuje, Państwo Kurek byli bardzo sympatycznymi ludzi i nie dało
się ich nie lubić. Pewnie tą cechę Bartek odziedziczył po nich.
Miał w sobie coś co przyciągało ludzi.
Sama nie mogłam się temu oprzeć. Może poprostu mi sie podobał.
Narazie nie miałam ochoty o tym myśleć. Teraz zależało mi na odbudowaniu więzi między
mną, a siatkarzem. Narazie wszystko układało się na dobrej drodze by odzyskać utracone relację.
Czasem w ciągu dnia w głowie miałam jego uśmiech, serdeczne słowa na powitanie.
Sympatyczny, wesoły, otwarty taki jest Bartek jakiego znam.
Czasem chciałabym wiedzieć co On sądzi o mnie. Czy myśli w taki sam sposób o mnie jak ja o Nim.
Musiałam jechać po Mojego "Narzeczonego" jak to ujął lekarz prowadzący.
Zaśmiałam się pod nosem. Gdyby On tylko wiedział...

-Już jestem.- Weszłam do sali z promiennym uśmiechem na powitanie.
-Cieszę się. Idziemy?- Objął mnie ramieniem, a na drugie zawiesił torbę z rzeczami.
-Tak idziemy. Masz kluczyki, pójdę po wypis.
Skierowałam się do recepcji. Po raz kolejny wpadłam na przemiłego lekarza.
Przez ten czas zdążyłam się dowiedzieć, że owy lekarz ma na imię Kamil.
Był nie wiele starszy ode mnie. Uśmiechnęłam się do niego i poprosiłam o wypis.
-Cieszę się, że Pan Bartek tak szybko doszedł do siebie. Jestem przekonany, że Pani
na pewno mu w tym pomogła. Niestety Jego stan nie jest na tyle dobry by mógł
wrócić do treningów. Proszę go przypilnować by jeszcze przez 2 tygodnie odpoczywał
i się oszczędzał. Takiego rodzaju wypadki to nie przelewki. Wierzę, że sobie Pani poradzi.
A i oczywiście nie wolno zapomnieć o systematycznym uczęszczaniu na rehabilitację.
To chyba wszystko. Proszę tu jest wypis. Kontrola dopiero za miesiąc. Życzę dużo zdrowia.
-Dziękuję, Panie doktorze za wszystko. Napewno przypilnuje by ten olbrzym się nie wygłupiał.
Do widzenia.-Ruszyłam sprawnie do samochodu, gdzie czekał na mnie siatkarz.
Zauważyłam, że siedzi na nieodpowiednim miejscu. Na miejscu kierowcy.
-Chyba Ci się miejsca pomyliły.-Zauważyłam
Zrobił zdziwioną minę, jakby nie wiedział o co mi chodzi.
-Chce Nas zawieść do domu.-Odpowiedział niewinnie
-O nie kolego. Nie dawno miałeś poważny wypadek, jeszcze musisz odpoczywać i
się oszczędzać.
Wzdychnął i  wywrócił oczami niczym małe dziecko w dużym ciele.
-Co ja z Tobą mam.- Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Do mnie czy do Ciebie?Zapytałam ruszając samochód z parkingu.
-Do mnie.-Usłyszałam zdecydowaną odpowiedź.


-Tak, dawno Mnie tu nie było. Jednak prawdą jest iż wszędzie dobrze ale w domu najlepiej.
Położył torbę i zaczął oglądać mieszkania. Zajrzałam do lodówki by przygotować kolację lecz
ku mojemu zaskoczeniu niczego tam nie znalazłam prócz kilku jajek i keczupu.
Postanowiłam wybrać się na małe zakupy byśmy nie wymarli z głodu i zostawić siatkarz z jego
mieszkaniem bo zachowuje się jakby widział je pierwszy raz.
-Wychodzę na zakupy. Twoja lodówka jest dość no pusta.
-Jak zawsze-krzyknął z łazienki.
Wzięłam torebkę i ruszyłam do supermarketu.
Nadal myślałam o wypadku. Którego ja byłam sprawcą.
O dziwo Kurek wiedział jak doszło do tego lecz nie pytał o to kto to zrobił.
Postanowiłam mu nie mówić dopóki sam się nie domyśli. Nie wiem czy dobrze robię
ale nie chce psuć tego co rodzi się na nowo.
W sklepie kupiłam tylko najpotrzebniejsze produkty uwzględniając dietę siatkarza.
Nucąc pod nosem stare kawałki, rozglądałam się dookoła.
Przed domem na osiedlu, widziałam bawiące się dzieci. Pełne energii i radości.
Nie martwiące się niczym. Nadopiekuńcze mamy tuż obok nich. Pilnowały by
ich dzieciom nie zdarzyło się nic złego.Czułam gdzieś smutek i żal. Może siedziała bym gdzieś teraz niedaleko tych matek zapatrzona w swoje maleństwo. Gdy byłam już przy domu zauważyłam znajome auto.
Otworzyłam drzwi do mieszkania.
-Już jestem. Mam dużoooo jedzenia co Cię ucieszy.- Zdjęłam buty i ruszyłam do kuchni
by wypakować reklamówki. Przy stole siedzieli Bartek a koło niego Cupko.
Trochę zdziwiona stanęłam w miejscu.
-Cześć, Konstantin. O czym rozmawiacie?
-Cześć, Asia
Poczułam na sobie rozgoryczony wzrok Kurka. Coś było nie tak. Czułam to i było można to wyczuć w powietrzu.
-To ja was zostawię samych. Pa stary.Trzymaj się Asia.- Gdzieś pomiędzy tym wszystkim poczułam lekkie
muśnięcie na policzku z Jego strony i dźwięk zamykanych drzwi.
-Czemu nie powiedziałaś mi kto jest sprawcą wypadku?- Nie ucieszyło mnie to pytanie.
Poczułam się jak na polu pełnym min. Każde słowo lub gest może spowodować nieciekawą
reakcję.
-Czy ma to jakiekolwiek znaczenia? Czy nie ważne jest to, że żyjesz i jesteś zdrowy?-Zadałam pytanie które rozniosło się pośród rozległej ciszy.
-Ma znaczenie.- Odpowiedział krótko. Bez wahania minął mnie. Dało się poczuć
złość.
-Dasz mi wyjaśnić, przecież wiesz, że nie chciałam.- Łza kręciła mi się w oku.
-Tego nie wiem.-Zranił mnie kolejny raz poczułam ból. Wewnętrzny ból.
. Nie chciałam pokazać słabości. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam.
Bezsilność ogarnęła mnie tak bardzo. Nie miałam pretensji do Cupko.
I tak kiedyś musiało się to wydać. Cała wina spadła na mnie.
A osoba którą chciałam odzyskać obarcza mnie złością.
Los bywał taki przekorny, czy kiedyś uda mi się odnaleźć szczęście którego nieustannie szukam?

______________________________________________________
Nie jestem zadowolona z rozdziału.. Cały czas jest tak.. smętnie?
Co wy o tym sądzicie?
Po za tym nie dawno można było pooglądać naszych siatkarzy w ukochanych barwach.
Nasz Kurek bardzo wydoroślał w tej Rosji ;d

Jeżeli już jesteś to skomentuj to motywuje !:)
Za każdy komentarz uścisk ;*


Do następnego
Wasza Lilly ;*


7 komentarzy:

  1. Mi się bardzo podoba :D !! Czekam na następny ;) Zapraszam do mnie na nowy rozdział: http://fajnymezczyznadobrzezepilkarz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam Cię do Liebster Award : http://fajnymezczyznadobrzezepilkarz.blogspot.com/

      Usuń
  2. Myślę, że rozdziały są cudnie i wcale nie wydają się smętne :) Właśnie to nadaje urokowi postu :D Pozdrawiam pa :*
    PS: U mnie jest 26 :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział! Czekam na mastępny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. smętne, ale to wywołuje u mnie takie emooocje ! oja.. Oby Bartuś jej wybaczył ;'(

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z 'moje bazgroły'. Od początku śledzę twojego bloga i jestem pełna podziwu jak się rozwijasz. Szkoda,że u mnie tak nie jest,ale przecież nie każdy ma talent. ;)
    A co do rozdziału to jest megahibersuperzajebisty. :D
    Zapraszam na nowy rozdział przed chwilką dodany. :)

    OdpowiedzUsuń