wtorek, 27 sierpnia 2013

17. Bądź moim... dziś i jutro... niech przeszłość przestanie mieć znaczenie.


Asia

Czy jest miara miłości? Czy można kochać tak samo? Do jakich rzeczy jesteśmy zdolni z miłości?
Odpowiedzi udziela nam nieobliczalny los który na ścieżkach życia stawia nam ludzi i sytuację za które
kiedyś będziemy wdzięczni. Absurdalne sytuacje kształtują nasz charakter i podejście do pewnych spraw.
Spoglądając na bezradnego dwumetrowca w kuchni przy robieniu naleśników byłam wdzięczna losowi, który przez ostatnie lata ogołocił mnie ze szczęścia by czegoś mnie nauczyć i obdarzyć mnie ze zdwojoną siłą. Ubiegłą noc poświeciliśmy jedynie sobie. Sycą się sobą do granic możliwości. Patrząc na pierścionek
czułam się spełniona. Ile można wycierpieć dla drugiej osoby? Tego można dowiedzieć dzięki miłości.
Ile można dać drugiej osobie nie patrząc na swoje zachcianki. Mimo swojego dość młodego wieku przeszłam więcej niż moje rówieśniczki. Mimo wszystko w duchu dziękowałam Bogu za dar jaki mi
zesłał.
Rozłożyłam się na łóżku obserwując drobinki kurzu otaczające przestrzeń.Jednym zdecydownym ruchem
do pokoju wkroczył siatkarz. W rękach trzymając tacę ze śniadaniem. A na niej sok pomarańczowy, obowiązkowo naleśniki, jajko, sałatka i chleb pełnoziarnisty. Wszystko to złożył na moich kolanach życząc mi smacznego.
-Nie jesz ze mną ?-Zapytałam ale On myślami był gdzie indziej.-Hallo, Bratek słyszysz mnie?-Machnęłam ręką przed twarzą. Ocknął się.
-Co się stało?
-Pytałam czy nie chcesz zjeść ze mną śniadania.
-Z Tobą zawsze.-Uśmiechnął się szarmancko.
Wziął nóż i widelec nakładając kawałek naleśnika następnie częstując mnie nim.
Naleśniki były z czekoladą a przez Bartka nieporadność lub wredotę zanim trafił do ust upaćkał mi pół
twarzy.Chciałam zmazać to z Mojej twarzy ale on był szybszy. Zaczął mnie z niej obcałowywać jego język
błądził po czekoladzie gładko pozostawiając jedynie czystą skórę.
-Bartek nie teraz jestem głodna.- powiedziałam stanowczo.
Ustąpił i zajął miejsce obok mnie wpatrując się tępo w obraz wiszący na ścianie.
Kontynuowałam spożywanie śniadania nie zwracając na niego uwagi.
Mimo braku talentu kulinarnego Kurasia posiłek wyszedł jadalny, a nawet rzekła bym że dobry.
Ostawiłam tackę na szafkę i wtuliłam się w tors siatkarza dziękując za posiłek, jednakże on nie raczył nawet odpowiedzieć.
-Co się stało?
-Co się miało stać?- Zapytał
-Jesteś jakiś nieobecny. Co cię zamartwia?
-Nie długo zbliża się okres reprezentacji. Będę musiał wyjechać na pewien czas i sam nadal
nie jestem pewny co z wyjazdem do Włoch.
Zapadła głucha cisza. Myślała, że ten temat jest już wyjaśniony i zamknięty jak bardzo się myliłam.
-Zgodziła byś się wyjechać ze mną? Ten kontrakt otwiera mi wiele możliwości.- przekonywał.
Spodziewałam się tego lecz czy mogłam mu zakazać wyjazdu. Nie miałam takiego prawa.
Nawet jako narzeczona nie miałam prawa odebrać mu możliwości rozwoju.
Nie podobało mi się opuszczanie kraju, tutaj miałam wszystko dom, pracę, rodzinę, przyjaciół.
-Musiałabym się nad tym poważnie zastanowić to nie jest błahy temat. Obiecuję, że się zastanowię.
-Wiedziałem, że tak będzie. Nie chcesz jechać choć wiesz jak mi na tym zależy.-Odpowiedział oburzony
-Przecież nie powiedziałam, że nie jadę. Obiecałam, że się zastanowię.
-Szukasz tylko argumentów przeciwko.
-Nie prawda, nie mogę Ci powiedzieć teraz, że rzucę wszystko co mam tylko po to byś mógł się rozwijać
pomyślałeś o mnie?-Poczułam jak cierpnie mi głos. Znów zaczęło się to samo. Dobrze wiedziałam jak to jest gdy się zwiążesz z siatkarze, jak wygląda jego życie. Bartek nie mógł oczekiwać ode mnie natychmiastowej decyzji.- Dasz mi czas?-Patrzyłam na niego lecz miał odwrócony wzrok.
-Dam tylko obiecaj, że nie powiesz od razu nie tylko to przemyślisz ok?
-Obiecuję.
I tak uciełam temat do którego chętnie nie wrócę ale obietnic nie rzuca się na wiatr.

Zaległości w pracy, musiałam odkupić ciężkimi godzinami spędzonymi przy komputerze by nadrobić materiały na kolejne wydanie gazety. Kolejne dni mijały szybko jako że rozpoczynały się wakacje
pogoda dopisywała, a słońce pieściło samopoczucia. Za kilka dni Bartek rusza do Spały na kolejne
zgrupowanie. Z okazji tego w odwiedziny przyjeżdża do nas Rudy Kojot zwany Jakubem Jaroszem.
Jak ja się stęskniłam za tym szalonym rudzielcem. Razem z Kurkiem tworzą szalony duet.
Jak dwaj bracia nieźle się uzupełniają.
Kończąc robić obiad, zadzwoniła moja komórka. Nacisnęłam zielony guzik i po drugiej stronie usłyszałam
moją dawno nie widzianą przyjaciółkę Agę.
-Witaj -Usłyszałam jej radosny głos
-No cześć
-Co tam u Ciebie słychać? Bałam się, że nie żyjesz bo się tak długo nie odzywałaś
-To działa w dwie strony. Tak po za tym dobrze. Leniwie nam płynie czas z Bartkiem.
-No proszę wystarczy się chwilę nie odzywać, a tu już takie newsy. Ale nie w tej sprawie dzwonię
mianowicie chciałabym Cię zaprosić na przyjęcie.
-Z jakiej to okazji?- Zdziwiłam się
-Niespodzianki- odpowiedziała tajemniczo
-Dalibyście radę z Twoim narzeczonym wpaść dziś wieczorem do nas?
-Hm.. no jasne więc do zobaczenia.-Pożegnałam się i wróciłam do robienia obiadu.
Ucieszyłam na myśl o tym przyjęciu gdyż miałam jej tyle do powiedzenia.
Ona była zajęta robieniem kariery i Aleksem.
Usłyszałam zgrzyt otwieranych drzwi.
-Wróciłem.-W progu stanął zdyszany dwumetrowiec
-To dobrze, idź się wykąpać zaraz będzie obiad. Mam nadzieję, że jesteś głodny.
-Ja, zawsze- Uśmiechnął się i znikł za drzwiami łazienki.
Na talerz nakładałam pierś z kurczaka, ryż i warzywa gotowane na parze.
5 minut później zjawił się odświeżony i pachnący Kuraś.
-Aga zaprosiła nas dziś na przyjęcie. Nie masz żadnych planów na wieczór?- Zapytałam
-Nie mam. A z jakiej to okazji?
-Nie chciała mi powiedzieć. Niespodzianka
Po zjedzonym obiedzie siatkarz korzystał z wolnego czasu i postanowił nadrobić zaległości w magazynach.
Ja przeznaczyłam ten czas na pracę by mieć już to potem z głowy.

Równo o 20 razem wstawiliśmy się u drzwi mieszkania Agi. Otworzył nam sam gospodarz odziany w eleganckie spodnie i koszulę. Wyczułam, że to musi być poważna okazja.
Weszliśmy do środka gdzie Aga ustawiła wszystko na stole. Spojrzałam na nią i wydawała mi się jakaś odmieniona, dojrzalsza. Ubrana była w czerwoną sukienkę z jednym ramiączkiem, dopasowaną do jej zgrabnej talii włosy puszczone luzem sięgając pasa.
Usiedliśmy wygodnie na fotelach, gdy gospodyni pod ekscytowana przyniosła schłodzonego szampana wiedziałam co nam zaraz oznajmi.
-Nie mogę już was trzymać w niepewności. Aleks mi się oświadczył.- Uradowana ogłosiła nam ten fakt.
Na dowód pokazała nam piękny pierścionek, z diamentem. Cieszyłam się razem z nią.
Nie chciałam być gorsza i pokazałam swój.
-No proszę. Jak oświadczać się to razem.-Zaśmiała się.
Pogratulowałyśmy sobie, śmiechom, komentarzom nie było końca.
-To nie wszystko.- Dodała ucieszona przyjaciółka.- Jest coś jeszcze.
Chwila niepewności.
-Jestem w ciąży. 4 tydzień.- Wtedy zaczęła się prawdziwa radość. Aleks przytulił mocno do siebie Agę
i wziął na ręce w geście szczęścia. Bartek nie szczędził gratulacji, a ja stałam obok obezwładniona uczuciem zazdrości. Próbowałam je przezwyciężyć bo to moja przyjaciółka ale tan fakt jeszcze bardziej mnie dobijał.
-Gratuluje.-Wysiliłam się na uśmiech i przygarnęłam ją w ramiona.
-Tak bardzo się cieszę, jesteśmy razem ze sobą tacy szczęśliwi.
Aleks otworzył szampana.
-Niech nam się wszystkim powodzi i niech dobry los nam sprzyja.- Wzniósł toast rozlewając wszystkim po lampce oprócz przyszłej mamy.
Gotowało się we mnie. Aga ma zostać matką spotkał ją zaszczyt o którym ja marzyłam tak długo i którego nie dane mi było do końca zasmakować. Dano mi cukierka i gdy już miałam go zasmakować zabrano mi go brutalnie z rąk. Bolało i to bardzo. Choć stało się to tak dawno i zdążyło zagoić miało swoje skutki aż do teraz. Nikt nie poznał mojego cierpienia gdyż wszyscy zebrani zajęci byli dyskusją na temat imiona dla niemowlaka i płcią.
Szybko dopiłam szampana i po cichu udałam się na balkon. Na zewnątrz panowała chłodna noc.
Ogołocone niebo rozświetlał jedynie blask księżyca. Z czarnej torebki wyjęłam papierosa.
Tak dawno tego nie robiłam. Odpaliłam go i syciłam się jego dymem.
Patrzyłam w przestrzeń, a po policzku spływała mi egoistyczna łza. Takie zachowanie było jak luksus, na który mogłam sobie pozwolić. Z doświadczenia wiem, że lepiej wypuścić emocję niż je w sobie trzymać.
Dokończyłam papierosa, otarłam łzy, wzięłam gumę i ruszyłam by znów udawać, że życie jest piękne i sprawiedliwe. Nim się odwróciłam, poczułam jak ktoś szczelnie zamyka mnie w swoich ramionach.
Bartek, skąd on wiedział.
Wtedy nie wytrzymałam nie mogłam wybuchłam płaczem.
-Nie płacz, ciiii.- Otarł mi łzy z policzka. Stałam przed nim bezradna jak mała dziewczynka.
-Tak bardzo bym je chciała mieć.-Powiedziałam szczerze
-Wiem, dobrze wiem. Ja też chciałabym mieć dziecko, zrobię wszystko by się udało.- Uśmiechnął się do mnie zadziornie.
Wywołało to u mnie uśmiech. Wziął mnie za rękę dodając otuchy i pozostawiając z nadzieją, że się uda.

_______________________________________________________________
Witajcie :)
Po długiej przerwie, miałam małe problemy zdrowotne i niestety nie mogłam nic dodać.
Ale już jest ok :)
Oddaje ten rozdział w wasze ręce. Nie do końca jestem zadowolona z efektu końcowego
ale niestety wypadłam z rytmu i tylko na tyle mnie stać :)

Tak po za tym mam cudownych fanów :)
Liczba odwiedzin rośnie spektakularnie, miłe komplementy napływając z różnych stron :))
Nawet nie wiecie jaką przyjemność sprawiają mi takie drobne rzeczy.
Wierzę wtedy, że to co robię ma sens bo to czytacie i wam się to podoba :)
Piszę to dla was pamiętajcie !:)
A wszystkim FANOM DZIĘKUJĘ BARDZO ZA WSZYSTKO <3

Zapraszam do komentowania :)
Osoby które chcą być informowane o nowym rozdziale proszone są o zostawienie takiej informacji w komentarzu :)

FACEBOOK <--- Like !:)


Do następnego :)
Wasza, Lilly !:*