wtorek, 28 maja 2013

13. Ocalić od zapomnienia



Asia

Wychodząc z pracy, postanowiłam przejść się po parku.
Pogoda dopisywała, wiosna w pełni, aż chciało się żyć.
Założyłam okulary przeciwsłoneczne i ruszyłam przed siebie między zielonymi uliczkami
Łódzkiego parku.
Za 2 godziny byłam umówiona z Bartkiem, chciał żebym go odebrała ze szpitala.
Jego stan zdrowia pozwalał mu na wypisanie.
Złamana ręka dobrze się zagoiła, reszta narządów funkcjonowała prawidłowo.
Pielęgniarki mówiły, że to ja miałam na niego taki wpływ.
Po prostu uważam, że Kurek ma bardzo silny organizm.
Problemy z pamięcią ustępują, przypomina sobie coraz więcej rzeczy.
Mimo tego nadal szybko się męczy.
Jego rodzice wraz z Jego bratem mają go odwiedzić nie długo.
Bartek sam nie poinformował rodziców o stanie zdrowia bo jak twierdzi nie chciał ich zamartwiać.
Musiałam sama to zrobić z sympatii do nich.
W czasie trwania naszego związku i ciąży, dbali o mnie jak o własną córkę której nie mieli.
Nawet po stracie dziecka i rozstaniu nie zniechęcili się do mnie, próbowali mi
pomóc. Niestety byłam tak uniesiona dumą i przekonana dobrem zakończenia związku, że
odrzuciłam ich starania.Wtedy nasze więzi i kontakty urwały się.
Teraz bardzo tego żałuje, Państwo Kurek byli bardzo sympatycznymi ludzi i nie dało
się ich nie lubić. Pewnie tą cechę Bartek odziedziczył po nich.
Miał w sobie coś co przyciągało ludzi.
Sama nie mogłam się temu oprzeć. Może poprostu mi sie podobał.
Narazie nie miałam ochoty o tym myśleć. Teraz zależało mi na odbudowaniu więzi między
mną, a siatkarzem. Narazie wszystko układało się na dobrej drodze by odzyskać utracone relację.
Czasem w ciągu dnia w głowie miałam jego uśmiech, serdeczne słowa na powitanie.
Sympatyczny, wesoły, otwarty taki jest Bartek jakiego znam.
Czasem chciałabym wiedzieć co On sądzi o mnie. Czy myśli w taki sam sposób o mnie jak ja o Nim.
Musiałam jechać po Mojego "Narzeczonego" jak to ujął lekarz prowadzący.
Zaśmiałam się pod nosem. Gdyby On tylko wiedział...

-Już jestem.- Weszłam do sali z promiennym uśmiechem na powitanie.
-Cieszę się. Idziemy?- Objął mnie ramieniem, a na drugie zawiesił torbę z rzeczami.
-Tak idziemy. Masz kluczyki, pójdę po wypis.
Skierowałam się do recepcji. Po raz kolejny wpadłam na przemiłego lekarza.
Przez ten czas zdążyłam się dowiedzieć, że owy lekarz ma na imię Kamil.
Był nie wiele starszy ode mnie. Uśmiechnęłam się do niego i poprosiłam o wypis.
-Cieszę się, że Pan Bartek tak szybko doszedł do siebie. Jestem przekonany, że Pani
na pewno mu w tym pomogła. Niestety Jego stan nie jest na tyle dobry by mógł
wrócić do treningów. Proszę go przypilnować by jeszcze przez 2 tygodnie odpoczywał
i się oszczędzał. Takiego rodzaju wypadki to nie przelewki. Wierzę, że sobie Pani poradzi.
A i oczywiście nie wolno zapomnieć o systematycznym uczęszczaniu na rehabilitację.
To chyba wszystko. Proszę tu jest wypis. Kontrola dopiero za miesiąc. Życzę dużo zdrowia.
-Dziękuję, Panie doktorze za wszystko. Napewno przypilnuje by ten olbrzym się nie wygłupiał.
Do widzenia.-Ruszyłam sprawnie do samochodu, gdzie czekał na mnie siatkarz.
Zauważyłam, że siedzi na nieodpowiednim miejscu. Na miejscu kierowcy.
-Chyba Ci się miejsca pomyliły.-Zauważyłam
Zrobił zdziwioną minę, jakby nie wiedział o co mi chodzi.
-Chce Nas zawieść do domu.-Odpowiedział niewinnie
-O nie kolego. Nie dawno miałeś poważny wypadek, jeszcze musisz odpoczywać i
się oszczędzać.
Wzdychnął i  wywrócił oczami niczym małe dziecko w dużym ciele.
-Co ja z Tobą mam.- Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Do mnie czy do Ciebie?Zapytałam ruszając samochód z parkingu.
-Do mnie.-Usłyszałam zdecydowaną odpowiedź.


-Tak, dawno Mnie tu nie było. Jednak prawdą jest iż wszędzie dobrze ale w domu najlepiej.
Położył torbę i zaczął oglądać mieszkania. Zajrzałam do lodówki by przygotować kolację lecz
ku mojemu zaskoczeniu niczego tam nie znalazłam prócz kilku jajek i keczupu.
Postanowiłam wybrać się na małe zakupy byśmy nie wymarli z głodu i zostawić siatkarz z jego
mieszkaniem bo zachowuje się jakby widział je pierwszy raz.
-Wychodzę na zakupy. Twoja lodówka jest dość no pusta.
-Jak zawsze-krzyknął z łazienki.
Wzięłam torebkę i ruszyłam do supermarketu.
Nadal myślałam o wypadku. Którego ja byłam sprawcą.
O dziwo Kurek wiedział jak doszło do tego lecz nie pytał o to kto to zrobił.
Postanowiłam mu nie mówić dopóki sam się nie domyśli. Nie wiem czy dobrze robię
ale nie chce psuć tego co rodzi się na nowo.
W sklepie kupiłam tylko najpotrzebniejsze produkty uwzględniając dietę siatkarza.
Nucąc pod nosem stare kawałki, rozglądałam się dookoła.
Przed domem na osiedlu, widziałam bawiące się dzieci. Pełne energii i radości.
Nie martwiące się niczym. Nadopiekuńcze mamy tuż obok nich. Pilnowały by
ich dzieciom nie zdarzyło się nic złego.Czułam gdzieś smutek i żal. Może siedziała bym gdzieś teraz niedaleko tych matek zapatrzona w swoje maleństwo. Gdy byłam już przy domu zauważyłam znajome auto.
Otworzyłam drzwi do mieszkania.
-Już jestem. Mam dużoooo jedzenia co Cię ucieszy.- Zdjęłam buty i ruszyłam do kuchni
by wypakować reklamówki. Przy stole siedzieli Bartek a koło niego Cupko.
Trochę zdziwiona stanęłam w miejscu.
-Cześć, Konstantin. O czym rozmawiacie?
-Cześć, Asia
Poczułam na sobie rozgoryczony wzrok Kurka. Coś było nie tak. Czułam to i było można to wyczuć w powietrzu.
-To ja was zostawię samych. Pa stary.Trzymaj się Asia.- Gdzieś pomiędzy tym wszystkim poczułam lekkie
muśnięcie na policzku z Jego strony i dźwięk zamykanych drzwi.
-Czemu nie powiedziałaś mi kto jest sprawcą wypadku?- Nie ucieszyło mnie to pytanie.
Poczułam się jak na polu pełnym min. Każde słowo lub gest może spowodować nieciekawą
reakcję.
-Czy ma to jakiekolwiek znaczenia? Czy nie ważne jest to, że żyjesz i jesteś zdrowy?-Zadałam pytanie które rozniosło się pośród rozległej ciszy.
-Ma znaczenie.- Odpowiedział krótko. Bez wahania minął mnie. Dało się poczuć
złość.
-Dasz mi wyjaśnić, przecież wiesz, że nie chciałam.- Łza kręciła mi się w oku.
-Tego nie wiem.-Zranił mnie kolejny raz poczułam ból. Wewnętrzny ból.
. Nie chciałam pokazać słabości. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam.
Bezsilność ogarnęła mnie tak bardzo. Nie miałam pretensji do Cupko.
I tak kiedyś musiało się to wydać. Cała wina spadła na mnie.
A osoba którą chciałam odzyskać obarcza mnie złością.
Los bywał taki przekorny, czy kiedyś uda mi się odnaleźć szczęście którego nieustannie szukam?

______________________________________________________
Nie jestem zadowolona z rozdziału.. Cały czas jest tak.. smętnie?
Co wy o tym sądzicie?
Po za tym nie dawno można było pooglądać naszych siatkarzy w ukochanych barwach.
Nasz Kurek bardzo wydoroślał w tej Rosji ;d

Jeżeli już jesteś to skomentuj to motywuje !:)
Za każdy komentarz uścisk ;*


Do następnego
Wasza Lilly ;*


środa, 22 maja 2013

12. Chciałabym zam­knąć oczy i ot­worzyć je w całkiem in­nym, łat­wiej­szym świecie.




Asia

Złapałam kurczowo pościel, marząc by sen ukoił ból który wypalał mnie od środka.
Powoli mimo wielkich trudności próbowałam przeanalizować sytuację jaka
zaszła wczoraj w szpitalu. Miałam ochotę by ktoś podszedł do mnie powiedział
"Udało się, została Pani wkręcona." I wtedy tylko dało by się usłyszeć wielki huk
spadającego kamienia który leżał mi na sercu.
Niestety to tylko optymistyczna wersja, jaka nie nastąpi. Posmutniałam jeszcze bardziej.
Ile dałabym by cofną czas i sprawić by wszystko było jak dawniej.
Oboje nie zasłużyliśmy na taki zbieg wydarzeń. Młodzi, pełni energii i marzeń przygniecieni
przez bezlitosną rzeczywistość. Ledwo opanowałam płacz.
Przez lekko uchylone drzwi do pokoju wkroczyła Agnieszka.
Pomyślałam o niej. Było mi przykro gdyż ostatnio przez to wszystko strasznie
ją zaniedbałam mimo tego Ona nadal była przy mnie.
Usiadła na skraju łóżka i złapała mnie rękę. Bezszelestnie odwróciłam wzrok w jej stronę.
Jej oczy były pełne współczucia, lecz gdzieś dalej znajdowała się zadziwiająca determinacja
której mi brakowało.
-Wyobrażam sobie jak się czujesz więc nawet o to nie pytam. Wczoraj wieczorem przywiozłam
Cię wymęczoną do domu. Podałam tabletki uspakajające które znalazła w szafce.
Próbowałam sobie przypomnieć wczorajszy wieczór. Niestety tak jak po dobrej imprezie urwał
mi się film. Mimo wszystko byłam jej niezmiernie wdzięczna. Gdyby nie Ona nie wiem gdzie
była bym zdolna się udać w takim stanie. 
Mocno wtuliłam się w jej ramiona, nie płakałam, nie krzyczałam. Chciałam odnaleść
spokój i bezpieczeństwo. Przy Adze czułam się tak swobodnie, tak rodzinnie.
-Chcesz o tym porozmawiać?- Spytała nie pewnie, tak jakby nie chciała spłoszyć ptaka.
Odnalazłam siłę, które nie dawno została stłumiona przez inne czynniki.
Kiwnęłam głową na znak zgody. Wyswobodziłam się z jej uścisku i razem ruszyłyśmy do
pokoju stołowego. Z szafki wyciągnęłam jedynie lampki i czerwone wino.
Otworzyłam trunek i rozlałam do naczyń. Przechodzący przez gardło alkohol dodał mi odwagi.
Powiedziałam o wszystkim. O tym jakie to niesprawiedliwe, o tym jak bardzo boli.
Aga tylko mnie obserwowała, nie krytykowała, nie krzyczała. Poporstu wysłuchała.
Mnie zrobiło się lepiej.
-Posłuchaj Asia. Przecież to mogło się zdarzyć każdemu. Nie jest to koniec świata. Dziękuj
Bogu, że żyje. On teraz Cię potrzebuje. Bądź silna i zawalcz.- Podsumowała
-Aga, On mnie nie pamięta.
-Kochana to jego mózg, serce nigdy nie zapomina osób które kocha.
Ostatnie słowa zapadły mi w głowie. I nagle mnie olśniło. Nie możliwe jest to by zapomniał mnie
i tego co nas łączyło. Będę walczyć dla mnie dla niego dla nas.
Automatycznie pobiegłam do szafy wyciągając najpotrzebniejsze rzeczy do ubrania.
-A Ty co wyprawiasz?- Zapytała zdezorientowana Aga.
-Jak to co? Jadę tam gdzie moje serca.-Oh.. Nie patrz tak na mnie później Ci wytłumaczę.
Teraz zmykam, wrócę wieczorem. Pa.
 
Wybiegłam z mieszkania zostawiając zdziwioną przyjaciółkę samą.
Łamiąc wszystkie przepisy kodeksu drogowego pędziłam do szpitala w Bełchatowie.
Nie zważając na nikogo biegłam przez korytarze szpitalne które dłużyły mi się nie miłosiernie.
Jedyną osobą którą udało się mnie zatrzymać to lekarz prowadzący Kurka.
-Dzień Dobry pani Asiu.-Odpowiedział niezmiernie spokojnie.
-Dzień dobry panie doktorze.
-Wie już Pani na pewno, że pani narzeczony utracił pamięć.- Chciałam mu wytłumaczyć ale kontynuował dalej.- Nie jest to utrata na zawsze. Możliwe, że nawet w tym tygodniu odzyska pamięć. W najgorszym do miesiąca czasu.Ważne, że nie zapomniał podstawowych czynności. Jedynie uszkodzony został trzon odpowiedzialny za wspomnienia i zapisy sylwetek ludzi. Proszę na niego nie naciskać. Może to spowodować jedynie pogorszenie jego obecnego stanu. Będziemy z nim ćwiczyć nad odzyskaniem długotrwałej pamięci. Dlatego proszę się uzbroić w cierpliwość, a napewno zostanie to nagrodzone.
Jeszcze przez 3 dni pacjent zostanie pod ciągłą obserwacją, jeżeli wszystko będzie dobrze, wypiszemy
go do domu. Jedynie będą potrzebne rehabilitację. Proszę się nie martwić naprawdę Pan Bartek ma niezwykle silny organizm. Już nie długo dojdzie do siebie.- Na pożegnanie tylko się uśmiechną
dodają mi otuchy i odszedł.
Nadala stałam w ty miejscu, układając myśli. Z jednej strony się martwiła, ale z drugiej miałam nadzieję,
która zawsze wygasa ostatnia.
Otworzyłam nie pewnie drzwi do sali. Gdzie znajdowała się drużyna siatkarzy.
Cały wianuszek otaczał Bartka łóżko. Niektórzy mieli zmartwione miny, nie zadziwił mnie ten fakt
dlatego, że poszkodowany napewno ich nie pamięta. Zakłopotani tą sytuacją spojrzeli na mnie
nie pewnie.
-Cześć chłopaki- Przywitałam ich by wybrnąć z niezręcznej sytuacji.
-Hej Aśka-Odpowiedzieli chórem.
-My będziemy się już zbierać.-Odpowiedział Michał, patrząc się na mnie wzrokiem innym
niż zawsze, może trochę zagubionym. 
Po chwili w sali nikogo już nie było. Zostaliśmy tylko Ja i On. Jego wzrok wbity tępo w blado pomarańczowe ściany. Tylko się nie załamuj pomyślałam.
-Cześć Bartek-Uśmiechnęłam się.
-Cześć eh.. Jak się nazywasz?- Bolało jakby posypać solą rany.
-Asia. Joanna Wolska.
-Spróbuje zapamiętać-Zaśmiał się tak naturalnie jak dawniej. A mi robiło sie lżej.
-Więc kim jesteś? Ostatnio nie odpowiedziałaś mi na to pytanie.
-My no ten... Byliśmy kiedyś razem, zaręczeni. Spodziewaliśmy się nawet dziecka-Głos łamał mi się.
Byłam twarda jak nigdy, nie pozwoliłam sie zwieść emocją.
-Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę. Może chcesz wykorzystać mój chwilowy brak pamięci.-
Rzucił oskarżeniem w moją stronę.
-Masz znamie na podbrzuszu, najbardziej lubisz naleśniki, nie lubisz po sobie sprzątać.-Odpowiedziałam za jednym tchem.
-No dobrze. Powiedzmy, że Ci ufam. Teraz chodź tu.- Odsłonił mi kawałek łóżka obok siebie.
Bez wahania wykonałam polecenie. Otoczył mnie swoim wielkim ramieniem, które tak dobrze znałam.
-Tak będzie dobrze?-Zapytał
Idealnie pomyślałam.
-Tak, dobrze.
-Ok. To teraz proszę opowiedz mi wszystko. O Tobie, o Mnie, o Nas, o Drużynie.
Zaskoczona takim obrotem sprawy, bez zastanowienia zaczęłam przywoływać wspomnienia.
Opowiadałam mu wszystko, były momenty śmiechu, powagi i łez.
Czułam się jak dawniej. Nie raz tak rozmawialiśmy wspominając najlepsze momenty.
Poczułam się jakby wróciła do ulubionego miejsca. Dawno nie odwiedzanego, zaniedbanego.
Chciałam go odnowić, pomóc stać sie najlepszym i najpiękniejszym miejscem na świecie.
Być tam i przeżywać tam najlepsze momenty życia.
Niczego więcej nie potrzebowałam tylko jego obecności.
Mimo trudnej drogi, jaką postawił mi los. Pokonam ją, bez względu na wszystko.
Byle tylko czuć jego obecność przy moim ciele i duszy.

____________________________________________________________
Witam wszystkich czytelników! ;-)
Trochę dłuższa przerwa się nadarzyła ale jest obecna i mam ze sobą nowy rozdział.
Brak weny dało się wyczytać, niestety.
Oceniajcie, komentujcie chętnie poczytam ;)

ASK <---- Pytajcie
Facebook <----- Lajkujcie

CZYTAM=KOMENTUJE !
 

Wasza Lilly ;*

wtorek, 14 maja 2013

11. Po każdym dniu trze­ba pos­ta­wić kropkę, od­wrócić kartę i zaczy­nać na nowo.


"Nikły płomień na­miętności gi­nie w mro­ku spa­lin codzienności."

  

Bartek 

Wszystko było takie wyraźne. 
Wszystko miało takie ostre kontury.
Zamykałem i na nowo otwierałem oczy, by móc przyzwyczaić źrenice do
wpadającego światło. Próbowałem się podnieść lecz moje mięśnie odmówiły
posłuszeństwa. Chciałem jednym sprawnym ruchem zarejestrować
gdzie obecnie się znajduję. Omiotłem wzrokiem sale
Małe pomieszczenie, pojmujące 2 łóżka.
Okno przez które przebijał się blask księżyca.
Kroplówka do której byłem podłączony. Czyli znajdowałem się w szpitalu.
Ze wszystkich sił próbowałem sobie przypomnieć czemu się tu znalazłem.
Jedyne co pamiętałem to Bełchatowski bar i kilka kieliszków mocniejszego trunku.
źniej jak by ktoś zamiótł pod dywan pozostały zbieg wydarzeń.       
Czułem się wycieńczony. Jakbym przebiegł maraton.
Strach wziął górę. W zamiarze miałem odłączenie kroplówki.
Niestety przeszkodził mi w tym założony gips na prawej ręce.
I znów opadłem na łóżko. Znów analizowałem przyczynę znalezienia się tutaj.    
Wytężając wzrok w kącie sali ujrzałem śpiącą postać.
W pomieszczeniu było na tyle jasno, że dostrzegłem iż postać to płeć przeciwna.
Twarz miała łagodną jak anioł. Kasztanowe włosy niedbale związane w kucyk oplatały jej kark.
Ubrana swobodnie choć z gustem. Siedziała w kącie, wtulona błogo w objęcia Morfeusza.
Intrygowała mnie jej osoba jak i obecność tutaj.
Nie bardzo mogłem sobie przypomnieć jej znaczenie dla mnie, lecz miałem wrażenie, że
znam ją już dość długo. Niestety pamięć płata mi figle i nic nie wyszło z 
odnalezienia danych na temat tej osoby. Postanowiłem jej nie budzić.
Spała tak słodko, że sam chciałem się przy niej budzić każdego ranka.
Sam zdziwiłem się, żebym mógł o czymś takim pomyśleć na temat nieznanej mi osoby.
Możliwe, że ta nie była mi daleka.
Sam już nie wiedziałem co jest dobre a co złe. Tak samo nie wiedziałem co się stało.
Dlaczego czułem się tak źle i jak szybko z tego wyjdę ?
Kręciło mi się w głowie od tych myśli. Postanowiłem się przespać.
Cieżkie jakby z żelaza powieki, powoli przykrywały oczy dając chwilę wytchnienia.


Asia     

 Wpadające przez odsłonięte okno promienie słoneczne skutecznie mnie obudziły.
Powoli otwierałam ospałe powieki. Dopiero po chwili zorientowałam się, że 
znajduje się w sali szpitalnej. Musiałam być zmęczona i po prostu zasnęłam 
podczas jednej z wizyt u Bartka. Właśnie Kurek. Gwałtownie spojrzałam 
na jego łóżko. Niestety nadal leżał pogrążony w śpiące. I znów posmutniałam.
Tak bardzo za nim tęskniłam. Podeszłam do niego i usadowiłam się na krawędzi 
łóżka. Złapałam jego obszerną rękę i wtopiłam w nią swoją dłoń. Pasowałam idealnie.
Spojrzałam na jego słodką twarz pogrążoną w głębokim śnie. 
Niczego nie świadomy. Na taki widok moje serce cierpiało jeszcze bardzo.
Byłam bardzo zmęczona, całą otaczającą sytuacją ale wiedziałam, że
muszę być silna dla siebie dla niego dla nas. Wierzę w to, że z tego wyjdzie, a 
wtedy..
Poczułam jak zaciska rękę na mojej ręce. Prawie podskoczyłam z wrażenia.
Czyli coś się ruszyło. Uradowałam się tym, bardziej niż kiedy mama zabrała 
mnie do wesołego miasteczka. 
-Bartuś, kochanie słyszysz mnie. Proszę daj mi jakiś znak.- Odpowiedziałam mu błagalnym tonem.

A On otworzył oczy, jakby właśnie wybudził się z krótkiej drzemki.
Byłam zaskoczona i przestraszona trochę tym faktem. 
Więc od razu pobiegłam po lekarza.Pochopnie wytłumaczyłam mu
 o co chodzi.Biegiem ruszył za mną.
Po chwili w sali zrobiło się tłoczno, a mnie proszono o wyjście. 
Usiadłam i schowałam głowę w ręce. Obudził się.
Pamiętam jego wzrok taki przenikliwy i inny.
Może po prostu był przemęczony. Myśli kumulowały mi się w głowie.
Szybko napisałam sms do Agi, że Bartek się wybudził. 
Podeszłam do automatu i wybrałam roztrzęsionymi rękoma pobudzającą kawę. 
Po 15 minutach mogłam znów go zobaczyć.
Nie pewnie może trochę wystraszona ruszyłam do pomieszczenia.
Siatkarz leżał, swobodnie na łóżku. Przykryty pościelą. Głowę miał odwróconą w stronę
okna. Lekko jak na skrzydłach znalazłam się przy łóżku.
Powoli skierował swój boski wzrok na moją osobę.
Oczekiwałam czułego powitania, pytań czy choćby uśmiechu z jego strony lecz niestety 
nic takiego nie nastąpiło. Sama postanowiłam zadziałać. Wyciągnęłam ramiona w jego stronę.
Chciałam znów poczuć bliskość jego ciała której mi tak brakowało.
Niespodziewanie on odsunął się ode mnie. Zadając mi tym samym cios w sam środek serca.
-Bartek, co się stało?- Zapytałam go cichym i nikłym głosem.
Popatrzył na mnie nie pewnie.
- Może Ty mi powiesz co się stało. Kim jesteś ?- Odpowiedział pytaniem na moje pytania.
Teraz to nie miało znaczenia. Znaczenie miało treść jego pytania.
Kim jestem. Jak nie mógł wiedzieć kim jestem. Jakbyśmy się nigdy nie poznali.
Czułam się jak w kiepskim reality show. Mina mi zrzedła.
-Bartek przestań się wygłupiać. To ja Asia. Przyjrzyj się mi dobrze.- Poprosiłam go grzecznie.
Choć miałam ochotę, krzyknąć.
Przypatrywał mi się na nowo. Wiedziałam, że starał się z całych sił przypomnieć kim dla niego jestem.
-Nie znam żadnej Asi. Przykro mi.- Wypowiedział to tak swobodnie jakby płacił za zakupy.
Moje serce pękło. Rozerwało się na milion drobnych kawałków. To był cios na który
moja psychika nie była gotowa. Nigdy nie przypuszczałam, że spotkam się z takim czymś.
Nie byłam na to gotowa. Znów uciekłam unikając wszechobcnych spojrzeń.               
Uciekałam z myślą, że to tylko sen z którego się wybudzę i będę znów szczęśliwa z Nim.
Uderzyłam o czyjeś ramię. Agnieszka tak właśnie Ona była mi potrzebna. 
Bez zbędnych pytań zgarnęła mnie w swoje ramiona pozwalając by jej blzuka 
wsiąkała Moje gorzkie łzy. Łzy które okazały się ukojeniem rozdartej i zagubionej duszy.

__________________________________________________________________
Cześć czytelnicy ;-)
Dość długo mnie nie było. Być może za długo zbierałam się do napisania tego rozdziału.
Wyszło co wyszło.. Nie jestem do końca zadowolona lecz trudno poszło w Internet.
Za to Wy oceniajcie, komentujcie, piszcie co sądzicie ;-)
Bardzo dziękuję, liczba wyświetleń przekroczyłam 3000 ;))

CZYTAM=KOMENTUJE=MOTYWACJA DLA MNIE !:-)

Polecam:



Pozdrawiam was cieplutko !   
Do następnego !    
Wasza Lilly ;*