sobota, 16 listopada 2013

18. "A miało być tak pięknie, miało nie wiać w oczy nam."

Asia

-Bartek co Ty tam robisz, spieszę się do pracy.-Zapukałam do drzwi łazienki zdenerwowana z pośpiechu.
Miałam jedyne 10 minut do wyjścia gdyż po długiej nocy spędzonej razem zaspałam. Jak na złość władował mi się tam Kurek. Pukałam bezustannie gdy po kilku minutach otworzył mi w mokrych poszarganych włosach, owinięty jedynie ręcznikiem wokół pasa. Widok był nieziemski jakby stał przede mną Grecki Bóg.
Z zadziornym uśmiechem torował mi przejście.
-Przepuść mnie proszę, spóźnię się.- Stałam przed nim bezradna.
Zamiast wykonać to o co go prosiłam, zgarnął mnie w swoje ramiona. Przywarłam do niego choć dobrze wiedziałam, że będę miała kłopoty.
-Kocham Cię i to bardzo mocno, a jeszcze mocniej gdy się złościć jesteś wtedy tak urocza.-Oznajmił mi.
Zaczerwieniłam się.
-Już mnie nie kokietuje tylko daj wejść do tej toalety. Bo jak kupimy mieszkanie to będziemy mieli 2 łazienki.
-Jaki dom? Coś planujesz?
-Chyba nie chcesz tu mieszkać jak weźmiemy ślub?
-Ślub czy Ty możesz mnie wtajemniczyć co planujesz?- Odpowiedział zdziwiony
-Żartuje narazie chcę się cieszyć dniem tego nauczyła mnie przeszłość.  Uciekam do pracy bo gdy przyjdę szef mnie zje. Mamy dziś ważne spotkanie z kontrahentami z Francji.- Ucałowałam go w policzek.
-Tylko nie ucieknij mi z żadnym żabojadem.-zażartował
-Wolę Ciebie mimo tego brzuszka.-Mrugnęłam
-Jakiego brzuszka?-Odezwał się oburzony. Chciałam go zdenerwować. Stał tak zdezorientowany aż zebrało mi się na śmiech. Popatrzyłam na zegarek. Znowu się spóźnię. Pomachałam mu na do widzenia.
Wsiadłam do samochodu gdy chciałam odpalić rozdzwoniła się komórka. Głośno westchnęłam.
Popatrzyłam na ekran wyskoczyło imię Agi. Odebrałam.
-Cześć, proszę mów zwięźle co chcesz mi przekazać bo bardzo się spieszę.- Powiedziałam lekko podirytowana.


-Cześć mam do Ciebie małą sprawę, mam nadzieję, że się zgodzisz.-Usłyszałam w jej głosie troskę. -Nie miałabyś ochoty wybrać się ze mną na USG? Dziś mam umówioną wizytę u ginekologa. Jeżeli nie możesz zrozumiem, bardzo mi zależy byś była tam ze mną.
Przeklęłam w duchu. Dlaczego ja? I dlaczego teraz. Nie miałam wyboru byłam jej przyjaciółką.
-Myślę, że znajdę czas. O której mam być po Ciebie?- Zapytałam miłym ale wysilonym tonem.
-Koło 17. Dziękuję Ci. Do zobaczenia.-Agnieszka nawet nie wyczuła mojej nie chęci.
Bardzo chciałam widzieć jak się będzie rozwijać jej potomek tylko nie byłam na tyle pewna by utrzymać na wodzy emocje.  Może uda mi się czym usprawiedliwić.Szybko się opamiętałam gdyż takie zachowanie nie było by fair. Czego nie robi się dla przyjaciół.
Pędziłam do pracy, nie zapominając o tym, że istnieją takie rzeczy jak ograniczenia prędkości.
Obmyślałam nagłówek na jutrzejsze wydanie tygodnika sportowego.
Byłam tak zamyślona, że mogło się wydawać iż mam zwidy. 
Niedaleko budynku w jakim pracowałam stała Monika była dziewczyna Bartka.
Niestety złe przeczucia się sprawdziła. To była Ona jak zwykle "piękna".
Gdy tylko mnie zobaczyłam podbiegła do mnie z nietęgą miną.
"No to super, czego ten babsztyl może chcieć ode mnie."
-Mam do Ciebie sprawę.- Powiadomiła mnie w dość niekulturalny sposób.
Postanowiłam być miła i nie wyglądać na podirytowaną. Nie ukrywam od razu działała mi na nerwy.
-Słucham Cię.
-Mogłabyś trzymać się od Bartka z daleka. On jest mój.- To ostatnie zdanie wypowiedziała tak pewnie, że chciałam jej wybuchnąć w twarz śmiechem.
-Niestety mylisz się. Przykro mi.- By za studzić jej zapał pokazałam dłoń na którym świecił pierścionek zaręczynowy.
Zrobiła się czerwona i wyraźnie podniosłam jej ciśnienie tym gestem. Sama się o to prosiła.
-To jeszcze nic nie znaczy.
-Udajesz czy po prostu jesteś taka głupia?- Miałam jej dosyć. Ludzie zaczęli nam się przyglądać.
-Chciałabym żeby Bartek się o tym dowiedział pierwszy ale nie pozostawiasz mi wyboru.
Jestem z Twoim narzeczony w ciąży. Spodziewam się dziecka.
Te ostatnie słowa sprawiły mi ból choć ledwo do mnie dotarły. Nogi się pode mną ugięły.
Spojrzałam na nią, szukając na jej twarzy odrobiny kłamstwa. Nie żartowała, a na potwierdzenie tego
za zaśmiała się ironicznie. Naśmiewała się ze mnie. Z mojej bezradności.
Szumiało mi w głowie, wszystko wydawało się takie nielogiczne.
Odeszła lekkim krokiem jakby cały swój ciężar przeniosła na mnie.
Weszłam szybko do budynku by uciec od spojrzeń zaciekawionych przechodniów.
Czułam się taka poniżona i brudna. Jaka musiałam być naiwna by wierzyć, że całe zło jakie mnie kiedyś dręczyło umarło.
W toalecie przemyłam sobie twarz zimną wodą. Przyjrzałam się w lustrze, widziałam tylko cień samej siebie.
Czemu akurat teraz. Otworzyłam drzwi z taką siłą jaką nie powstydziłby się żaden kulturysta.
Wściekła do granic możliwości, wparowałam do biura mojego szefa. Nie mogłam mu powiedzieć o tym co się wydarzyło. Nie byłam gotowa na kolejne poniżenie. Wcisnęłam mu bajeczkę o chorych rodzicach.
Przyjął ją bez większej nieufności i puścił mnie do domu. Tak bardzo chciałam się rzucić na łóżko krzyczeć z bezradności i złości. Płakać tak długo bym poczuła ulgę. Pojechałam prosto do domu.
Na szczęście Bartek był jeszcze na treningu. Nie dałabym rady spojrzeć mu w oczy.
Jeszcze niczego nieświadomy. Nie interesowało mnie to jak On się poczuje. Skupiłam się na 
własnym cierpieniu. Ona nie zasługiwała na to by nosić jego dziecko. Nie Ona tylko Ja.
Ledwo otworzyłam drzwi od mieszkania. Łzy przyćmiły cały obraz, osuwając lekko po policzkach
jakby miały oznajmiać dobre uczucie. Leciały bezwładnie na podłogę. Na której z braku sił 
i ja wylądowałam. Szlochałam nieustannie. Czołgając się do łóżka. Sen przyniósł ulgę ciepiącej duszy.
Zabrał mnie daleko, dając poczucie bezpieczeństwa w kolorowych obrazach. 

Bartek  

-Chłopaki zostanę ojcem.- Oświadczył tak znikąd Aleks.
I rozpoczęły się gratulacje. Ja już wcześniej to zrobiłem, więc teraz poklepałem go po plecach, śmiejąc się, że nie będzie tak łatwo wydostać mu się na piwo. On sam się tym nie przejmował. Widać było po nim, że jest trochę przerażony ale świadomy i gotowy. Wychodząc z szatni, zacząłem sobie wyobrażać jakby to było gdyby teraz wracał do domu, a tam czekał by na mnie mój mały synek lub córeczka.
Uśmiechnął się do siebie. Wszystko jest możliwe.
 Wychodząc z hali zauważyłem sylwetkę kobiety. Była oparta o mój samochód tyłem do mnie.
Nie możliwe by to była Asia gdyż powinna być jeszcze w pracy. Podszedłem bliżej i myślałem, że
to nie możliwe ale jednak stała tu Monika. Moja była dziewczyna. Dałem jej przecież do zrozumienia, że
nie chcę mieć coś z nią nic wspólnego.
-O jesteś nareszcie.-Uśmiechnęła się nie mrawo
-Tak, więc co cię tu sprowadza.- Nie chciało mi się silić na bycie miły
-Mam do Ciebie sprawę, a raczej pewną informacją.
-Słucham-Nie za bardzo interesowało mnie to co miała mi do przekazania. Patrząc na nią teraz nie wiem
co w niej widziałem.
-Chciałabym ci o tym powiedzieć w innym miejscu. Możemy pojechać do kawiarni lub chociaż do parku?-Zaproponowała
-Nie możesz teraz mi tego powiedzieć, szczerze powiedziawszy śpieszy mi się.- Oznajmiłem bez ogródek
-Mimo wszystko wolałabym by odbyło się to w milszym klimacie.-Postawiła na swoim
-Dobrze, wsiadaj pojedziemy do pobliskiej kawiarni.-Zgodziłem się bo chciałem mieć ją jak najszybciej
z głowy by wrócić i wpaść prosto w ramiona mojej narzeczonej.
 Jechaliśmy kilka minut. Przez czas tej trasy ani razu nie odezwaliśmy się do siebie. Spojrzałem na Monikę była zamyślona i zmartwiona.
Pierwszy wysiadłem z auta i postanowiłam jej otworzyć drzwi. Mimo tej sytuacji postanowiłem zachować dobre maniery.
Weszliśmy do kawiarni, która pomimo swojej dużej powierzchni zachowywała klimat i intymność do spotkań towarzyskich. Chciałem od razu przejść do sedna naszego spotkania.
-Wypijesz kawę?
-Monika!- Robiłem się podirytowany
-Przepraszam.-Zrobiła smutną minę.- Nie wiem jak Ci o tym powiedzieć.
Zrobił chwilę przerwy i popatrzyła smętnie w okno.
-Jestem w ciąży.- Wypaliła z nienacka
Myślałem, że się przesłyszałem.
-Słucham? Znaczy się jak to?
-Bartek czy mam Ci tłumaczyć jak się robi dzieci?-Zapytała z sarkazmem
-Nie o to mi chodziło. Tylko o to, że robiliśmy to tylko jeden jedyny raz.- Odpowiedziałem trochę ciszej
-Widocznie ten jeden raz wystarczył.-Odpowiedziała mi nie patrząc mi w twarz.-Jeszcze jedno. Powiedziałam o tym fakcie Twojej narzeczonej. Nie masz za co dziękować.
A co do dziecka chcę je urodzić. Będę je wychowywać sama ale oczekuje alimentów.- Oznajmiła mi to
tak zimno i oschle, że nawet dokładnie nie mogłem się o niczym dowiedzieć. Ja Ojcem?
Nie umiałem niczego sobie poukładać w głowie. Monika opuściła już lokal.
Jak mogła mi to zrobić. Powiadomić o tym wszystkim Joasię. A co z dzieckiem? Wychowa się beze mnie?
To nie tak miało wyglądać. Byłam u granic wytrzymałości.
Pojechałem prosto do domu. Bałem się o narzeczoną. Wchodząc do domu zauważyłem, że zniknęła
część jej garderoby. Nie nie mogła mi tego zrobić, nie teraz. Zrozpaczony krążyłem po domu.
Na pustym stole kuchennym ujrzałem kartkę. Podniosłem ją, była wyrwana z zeszytu i pisana szybko przez
roztrzęsione dłonie.
 "Ty na pewno także już wiesz. Ja też wiem. Wyjechałam na kilka dni do rodziców.
Nie dzwoń i nie pisz przez ten czas. Chcę to sobie przemyśleć.
Twoja Joasia"
Osunęłem się na podłogę, jak małe dziecko czułem się tak bezsilny.
Rzeczywistość mnie przerosła. Oddałem się bólowi który rozchodził się gładko po moim
ciele zostawiając za sobą blizny.

______________________________________________________________
Witajcie najdrożsi :)
Nie wiem od czego zacząć. Może od przeprosin. Gdzieś się pogubiłam i nie umiałam logicznie
zebrać tego do kupy. Zmotywować się i usiąść nad tym opowiadaniem. Obiecałam wam, że je dokończę i
obietnicy dotrzymam. I jest rozdział który powstawał 2 miesiące. Każda linijka innego dnia :)
Trochę szokujący i znów smutny ale cóż zrobić tego się nie odzwyczaję. Mam nadzieję, że nie odeszliście
ode mnie mimo wszystko.


Zapraszam do komentowania ;*
Wasza Lilly ;*

poniedziałek, 30 września 2013

Wyjaśnienia

Chciałabym z tego miejsca przeprosić wszystkich..
Nie, nie zawieszam ani nie kończę tego opowiadania po prostu nie mam czasu.
Gdzieś utknęłam między kolejnymi rozdziałami i nie mogę ruszyć, może brak mi motywacji?
Nie wiem ale obiecuje, że już nie długo pojawi się ten długo wyczekiwany rozdział.
Wtedy wynagrodzi wam ten długi okres niecierpliwości. 
Mam nadzieję, że nie wpłynęło to na wasze zainteresowanie tą opowieścią :)
Możecie być spokojny nadal chcę kontynuować tego bloga :)



Cieplutko pozdrawiam :)
Wasza Lilly ;*

wtorek, 27 sierpnia 2013

17. Bądź moim... dziś i jutro... niech przeszłość przestanie mieć znaczenie.


Asia

Czy jest miara miłości? Czy można kochać tak samo? Do jakich rzeczy jesteśmy zdolni z miłości?
Odpowiedzi udziela nam nieobliczalny los który na ścieżkach życia stawia nam ludzi i sytuację za które
kiedyś będziemy wdzięczni. Absurdalne sytuacje kształtują nasz charakter i podejście do pewnych spraw.
Spoglądając na bezradnego dwumetrowca w kuchni przy robieniu naleśników byłam wdzięczna losowi, który przez ostatnie lata ogołocił mnie ze szczęścia by czegoś mnie nauczyć i obdarzyć mnie ze zdwojoną siłą. Ubiegłą noc poświeciliśmy jedynie sobie. Sycą się sobą do granic możliwości. Patrząc na pierścionek
czułam się spełniona. Ile można wycierpieć dla drugiej osoby? Tego można dowiedzieć dzięki miłości.
Ile można dać drugiej osobie nie patrząc na swoje zachcianki. Mimo swojego dość młodego wieku przeszłam więcej niż moje rówieśniczki. Mimo wszystko w duchu dziękowałam Bogu za dar jaki mi
zesłał.
Rozłożyłam się na łóżku obserwując drobinki kurzu otaczające przestrzeń.Jednym zdecydownym ruchem
do pokoju wkroczył siatkarz. W rękach trzymając tacę ze śniadaniem. A na niej sok pomarańczowy, obowiązkowo naleśniki, jajko, sałatka i chleb pełnoziarnisty. Wszystko to złożył na moich kolanach życząc mi smacznego.
-Nie jesz ze mną ?-Zapytałam ale On myślami był gdzie indziej.-Hallo, Bratek słyszysz mnie?-Machnęłam ręką przed twarzą. Ocknął się.
-Co się stało?
-Pytałam czy nie chcesz zjeść ze mną śniadania.
-Z Tobą zawsze.-Uśmiechnął się szarmancko.
Wziął nóż i widelec nakładając kawałek naleśnika następnie częstując mnie nim.
Naleśniki były z czekoladą a przez Bartka nieporadność lub wredotę zanim trafił do ust upaćkał mi pół
twarzy.Chciałam zmazać to z Mojej twarzy ale on był szybszy. Zaczął mnie z niej obcałowywać jego język
błądził po czekoladzie gładko pozostawiając jedynie czystą skórę.
-Bartek nie teraz jestem głodna.- powiedziałam stanowczo.
Ustąpił i zajął miejsce obok mnie wpatrując się tępo w obraz wiszący na ścianie.
Kontynuowałam spożywanie śniadania nie zwracając na niego uwagi.
Mimo braku talentu kulinarnego Kurasia posiłek wyszedł jadalny, a nawet rzekła bym że dobry.
Ostawiłam tackę na szafkę i wtuliłam się w tors siatkarza dziękując za posiłek, jednakże on nie raczył nawet odpowiedzieć.
-Co się stało?
-Co się miało stać?- Zapytał
-Jesteś jakiś nieobecny. Co cię zamartwia?
-Nie długo zbliża się okres reprezentacji. Będę musiał wyjechać na pewien czas i sam nadal
nie jestem pewny co z wyjazdem do Włoch.
Zapadła głucha cisza. Myślała, że ten temat jest już wyjaśniony i zamknięty jak bardzo się myliłam.
-Zgodziła byś się wyjechać ze mną? Ten kontrakt otwiera mi wiele możliwości.- przekonywał.
Spodziewałam się tego lecz czy mogłam mu zakazać wyjazdu. Nie miałam takiego prawa.
Nawet jako narzeczona nie miałam prawa odebrać mu możliwości rozwoju.
Nie podobało mi się opuszczanie kraju, tutaj miałam wszystko dom, pracę, rodzinę, przyjaciół.
-Musiałabym się nad tym poważnie zastanowić to nie jest błahy temat. Obiecuję, że się zastanowię.
-Wiedziałem, że tak będzie. Nie chcesz jechać choć wiesz jak mi na tym zależy.-Odpowiedział oburzony
-Przecież nie powiedziałam, że nie jadę. Obiecałam, że się zastanowię.
-Szukasz tylko argumentów przeciwko.
-Nie prawda, nie mogę Ci powiedzieć teraz, że rzucę wszystko co mam tylko po to byś mógł się rozwijać
pomyślałeś o mnie?-Poczułam jak cierpnie mi głos. Znów zaczęło się to samo. Dobrze wiedziałam jak to jest gdy się zwiążesz z siatkarze, jak wygląda jego życie. Bartek nie mógł oczekiwać ode mnie natychmiastowej decyzji.- Dasz mi czas?-Patrzyłam na niego lecz miał odwrócony wzrok.
-Dam tylko obiecaj, że nie powiesz od razu nie tylko to przemyślisz ok?
-Obiecuję.
I tak uciełam temat do którego chętnie nie wrócę ale obietnic nie rzuca się na wiatr.

Zaległości w pracy, musiałam odkupić ciężkimi godzinami spędzonymi przy komputerze by nadrobić materiały na kolejne wydanie gazety. Kolejne dni mijały szybko jako że rozpoczynały się wakacje
pogoda dopisywała, a słońce pieściło samopoczucia. Za kilka dni Bartek rusza do Spały na kolejne
zgrupowanie. Z okazji tego w odwiedziny przyjeżdża do nas Rudy Kojot zwany Jakubem Jaroszem.
Jak ja się stęskniłam za tym szalonym rudzielcem. Razem z Kurkiem tworzą szalony duet.
Jak dwaj bracia nieźle się uzupełniają.
Kończąc robić obiad, zadzwoniła moja komórka. Nacisnęłam zielony guzik i po drugiej stronie usłyszałam
moją dawno nie widzianą przyjaciółkę Agę.
-Witaj -Usłyszałam jej radosny głos
-No cześć
-Co tam u Ciebie słychać? Bałam się, że nie żyjesz bo się tak długo nie odzywałaś
-To działa w dwie strony. Tak po za tym dobrze. Leniwie nam płynie czas z Bartkiem.
-No proszę wystarczy się chwilę nie odzywać, a tu już takie newsy. Ale nie w tej sprawie dzwonię
mianowicie chciałabym Cię zaprosić na przyjęcie.
-Z jakiej to okazji?- Zdziwiłam się
-Niespodzianki- odpowiedziała tajemniczo
-Dalibyście radę z Twoim narzeczonym wpaść dziś wieczorem do nas?
-Hm.. no jasne więc do zobaczenia.-Pożegnałam się i wróciłam do robienia obiadu.
Ucieszyłam na myśl o tym przyjęciu gdyż miałam jej tyle do powiedzenia.
Ona była zajęta robieniem kariery i Aleksem.
Usłyszałam zgrzyt otwieranych drzwi.
-Wróciłem.-W progu stanął zdyszany dwumetrowiec
-To dobrze, idź się wykąpać zaraz będzie obiad. Mam nadzieję, że jesteś głodny.
-Ja, zawsze- Uśmiechnął się i znikł za drzwiami łazienki.
Na talerz nakładałam pierś z kurczaka, ryż i warzywa gotowane na parze.
5 minut później zjawił się odświeżony i pachnący Kuraś.
-Aga zaprosiła nas dziś na przyjęcie. Nie masz żadnych planów na wieczór?- Zapytałam
-Nie mam. A z jakiej to okazji?
-Nie chciała mi powiedzieć. Niespodzianka
Po zjedzonym obiedzie siatkarz korzystał z wolnego czasu i postanowił nadrobić zaległości w magazynach.
Ja przeznaczyłam ten czas na pracę by mieć już to potem z głowy.

Równo o 20 razem wstawiliśmy się u drzwi mieszkania Agi. Otworzył nam sam gospodarz odziany w eleganckie spodnie i koszulę. Wyczułam, że to musi być poważna okazja.
Weszliśmy do środka gdzie Aga ustawiła wszystko na stole. Spojrzałam na nią i wydawała mi się jakaś odmieniona, dojrzalsza. Ubrana była w czerwoną sukienkę z jednym ramiączkiem, dopasowaną do jej zgrabnej talii włosy puszczone luzem sięgając pasa.
Usiedliśmy wygodnie na fotelach, gdy gospodyni pod ekscytowana przyniosła schłodzonego szampana wiedziałam co nam zaraz oznajmi.
-Nie mogę już was trzymać w niepewności. Aleks mi się oświadczył.- Uradowana ogłosiła nam ten fakt.
Na dowód pokazała nam piękny pierścionek, z diamentem. Cieszyłam się razem z nią.
Nie chciałam być gorsza i pokazałam swój.
-No proszę. Jak oświadczać się to razem.-Zaśmiała się.
Pogratulowałyśmy sobie, śmiechom, komentarzom nie było końca.
-To nie wszystko.- Dodała ucieszona przyjaciółka.- Jest coś jeszcze.
Chwila niepewności.
-Jestem w ciąży. 4 tydzień.- Wtedy zaczęła się prawdziwa radość. Aleks przytulił mocno do siebie Agę
i wziął na ręce w geście szczęścia. Bartek nie szczędził gratulacji, a ja stałam obok obezwładniona uczuciem zazdrości. Próbowałam je przezwyciężyć bo to moja przyjaciółka ale tan fakt jeszcze bardziej mnie dobijał.
-Gratuluje.-Wysiliłam się na uśmiech i przygarnęłam ją w ramiona.
-Tak bardzo się cieszę, jesteśmy razem ze sobą tacy szczęśliwi.
Aleks otworzył szampana.
-Niech nam się wszystkim powodzi i niech dobry los nam sprzyja.- Wzniósł toast rozlewając wszystkim po lampce oprócz przyszłej mamy.
Gotowało się we mnie. Aga ma zostać matką spotkał ją zaszczyt o którym ja marzyłam tak długo i którego nie dane mi było do końca zasmakować. Dano mi cukierka i gdy już miałam go zasmakować zabrano mi go brutalnie z rąk. Bolało i to bardzo. Choć stało się to tak dawno i zdążyło zagoić miało swoje skutki aż do teraz. Nikt nie poznał mojego cierpienia gdyż wszyscy zebrani zajęci byli dyskusją na temat imiona dla niemowlaka i płcią.
Szybko dopiłam szampana i po cichu udałam się na balkon. Na zewnątrz panowała chłodna noc.
Ogołocone niebo rozświetlał jedynie blask księżyca. Z czarnej torebki wyjęłam papierosa.
Tak dawno tego nie robiłam. Odpaliłam go i syciłam się jego dymem.
Patrzyłam w przestrzeń, a po policzku spływała mi egoistyczna łza. Takie zachowanie było jak luksus, na który mogłam sobie pozwolić. Z doświadczenia wiem, że lepiej wypuścić emocję niż je w sobie trzymać.
Dokończyłam papierosa, otarłam łzy, wzięłam gumę i ruszyłam by znów udawać, że życie jest piękne i sprawiedliwe. Nim się odwróciłam, poczułam jak ktoś szczelnie zamyka mnie w swoich ramionach.
Bartek, skąd on wiedział.
Wtedy nie wytrzymałam nie mogłam wybuchłam płaczem.
-Nie płacz, ciiii.- Otarł mi łzy z policzka. Stałam przed nim bezradna jak mała dziewczynka.
-Tak bardzo bym je chciała mieć.-Powiedziałam szczerze
-Wiem, dobrze wiem. Ja też chciałabym mieć dziecko, zrobię wszystko by się udało.- Uśmiechnął się do mnie zadziornie.
Wywołało to u mnie uśmiech. Wziął mnie za rękę dodając otuchy i pozostawiając z nadzieją, że się uda.

_______________________________________________________________
Witajcie :)
Po długiej przerwie, miałam małe problemy zdrowotne i niestety nie mogłam nic dodać.
Ale już jest ok :)
Oddaje ten rozdział w wasze ręce. Nie do końca jestem zadowolona z efektu końcowego
ale niestety wypadłam z rytmu i tylko na tyle mnie stać :)

Tak po za tym mam cudownych fanów :)
Liczba odwiedzin rośnie spektakularnie, miłe komplementy napływając z różnych stron :))
Nawet nie wiecie jaką przyjemność sprawiają mi takie drobne rzeczy.
Wierzę wtedy, że to co robię ma sens bo to czytacie i wam się to podoba :)
Piszę to dla was pamiętajcie !:)
A wszystkim FANOM DZIĘKUJĘ BARDZO ZA WSZYSTKO <3

Zapraszam do komentowania :)
Osoby które chcą być informowane o nowym rozdziale proszone są o zostawienie takiej informacji w komentarzu :)

FACEBOOK <--- Like !:)


Do następnego :)
Wasza, Lilly !:*


niedziela, 28 lipca 2013

16.Szpiego­wałeś me marze­nia, i stałeś się częścią ich spełnienia.



Bartek

Przypomniałem sobie szereg wydarzeń z poprzedniego dnia. Zajęci sobą nie spaliśmy aż do momentu gdy pierwsze promienie słońca nie wpadły nam do sypialni łaskawie informując o nadejściu poranka.
Nie walcząc ze snem zasnęliśmy w swych objęciach. Cała noc minęła nam bez zbędnych słów.
Nie wyjaśniliśmy sobie wszystkiego.  Wystarczyły najmniejsze czyny by sprawić aby było jak kiedyś.
Czas pobudki zbliżał się nie ubłaganie. Na dobry początek dnia miałem w zamiarze podać Asi śniadanie do łóżka. Za nim jednak to zrobiłem poczułam dziwną pustkę po drugiej stronie łóżka.
Przeczesałem ręką pościel nie było tam Asi. Przez moje myśli przewijały się najgorsze scenariusze.
Jednym z nich było to, że mogłem sobie to wszystko uroić lub po prostu o tym śniłem.
Lecz to nie mogło mieć miejsca gdyż czułem jej ciepło w swoich ramionach. Ja nawet wyznałem jej
miłość. Kochaliśmy się to nie mógł być sen. Czułem się coraz bardziej rozgoryczony. Emocje powoli brały nade mną przewagę. Gdy w ręce nawinął mi się kawałek kartki który wypadł z pościeli.
Czytałem kilka razy i nie mogłem uwierzyć.

"Drogi Bartku, pewnie będziesz mnie szukał ale nie szukaj za daleko. Odeszłam, nie wytrzymałam
za dużo się dzieje muszę sobie wszystko poukładać. Przepraszam.
                                                                                                                                         Asia"

Zaschło mi w gardle w głowie szumiało. Czy coś zrobiłem źle? Było jej dobrze widziałem to.
Czym się kierowała przychodząc do mnie i błagając bym nie wyjeżdżał.
Nie wierzę w to, że chciała mnie potraktować jednorazowo. Czułem, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
Przeznaczenia się nie oszuka. Za dużo razy los płatał nam figle. Czas wziąć sprawy w swoje ręce.
Nie chce się budzić koło nikogo innego niż u jej boku, nie chce by moje dzieci wychowywał ktoś inny niż Ona. Najwspanialsza osoba jaką mnie los obdarzył. Dziękowałem mu za to w duszy.
Założyłem pierwszy lepszy strój na siebie i wsiadłem w auto. Kierunek był jeden. Serce Panny Joanny.


Asia


Siedziałam teraz na kanapie. Miałam wolny dzień w pracy więc mogłam sobie pozwolić na leniuchowanie.  Otulona w koc, wdychając aromat płynący z gorącego kubka z kawą przemyślałam swoje postępowanie. Nie było ono logiczne. Kierowałam się emocjami. Mimo moich czynów byłam zagubiona. Chciałam być blisko Bartka ale wiem, że jednocześnie mogę go skrzywdzić. On jest sławny i ambitny. Ma swoje plany i marzenia. Nie mogę mu rozkazać czegoś nie robić gdy chce mieć go dla siebie. Nie chcę mu czegoś odebrać. Już raz to zrobiłam. Historia lubi się powtarzać ale też wiele uczy. Nie wiem do końca czy ma On ochotę zostać w Bełchatowie tylko dlatego, że chcę by był tu ze mną. To wszystko jest proste ale zarazem jest trudniejsze niż mogło by się wydawać. Bartek mógłby odmówić wyjazdu do Włoch tylko dlatego, że chcę zostać ze mną. Będzie musiał grać w klubie który chciał opuścić i może gdzieś w głębi na co dzień będzie żałował tego, że jednak nie wyjechał nie dał sobie tej szansy tylko z powodu na mnie. A ja będę patrzyła jak on cierpi słodko uśmiechając się do mnie. To było by piekło dlatego oddałam mu wolność. Przeżywałam de Javie. A ja nie mam nic do stracenia. Jestem tylko szarą osobą na tej bezlitosnej planecie.  Nie jestem osobą publiczną od której wymaga się tak wiele. Nie jestem wzorem dla innych tak jak jest Bartek. Nie mam zdolności zadowolenia tylu osób na raz po udanym serwie lub ataku.


Moje przygnębiające rozmyślenia, przerwał natarczywy dzwonek do drzwi. Sąsiadka nie wybrała sobie najlepszego momentu na pożyczenie cukru. Po drodze do drzwi przyjrzałam się w lustrze
Rozciągnięty dres, podpuchnięte oczy, potargane włosy. W tej chwili tak się prezentowałam.
Z niechęci otworzyłam drzwi przygotowana na gadkę starszej sąsiadki lecz zamiast niej ujrzałam
przystojnego wysokiego bruneta o zniewalającym uśmiechu. Zawstydziłam się, że ujrzał mnie w takim stanie. Zaprosiłam go do środka. Zamiast wejść On padł przede mną na kolana.
-Wyjdziesz za mnie?- Usłyszałam z jego ust. Nie po raz pierwszy. Teraz byliśmy w innej sytuacji.
-Bartek chciałabym ale..-Wydusiłam lekko oszołomiona.
-To zgódź się proszę. Kocham Cię.-Otworzył przede mną ładnie zdobione czerwone pudełko.
Moim oczom ukazał się złoty pierścionek z diamentem na środku. Symbol oświadczyn.
Już kiedyś był symbolem na moim palcu potem w znaku oddania wolności oddałam także pierścionek.
I znów miał on zagościć na moim palcu i znów mieliśmy być szczęśliwymi narzeczonymi. To nie mogło się udać, nie jestem tak doskonała jak On nie mogłam dać mu wszystkiego. Gdzieś po drodze mogę go zranić, zawieść jego oczekiwania.
-Bartek to nie jest takie proste.-Mówiłam ze łzami w oczach.- Nie chcę Cię zawiść po raz drugi jak to było z dzieckiem. Ja nie mogę.-Miałam ochotę zamknąć drzwi i się rozpłakać schowana w pościeli.
Widząc jego zawiedzoną twarz, czułam się skończona.
-Czyli nie chcesz przyjąć moich oświadczyn?- Zapytał resztkami nadziei.
-Nawet nie wiesz jak chcę. Tylko wiem, że mogę Cię skrzywdzić, a tego nie przeżyję po raz drugi.
Nie jestem tak doskonała jak Ty. Jesteś sławny ludzie Cię kochają i Ci wybaczają ze mną już tak nie jest.-Mówiłam ciągle, szybko i bez przerw. Miałam ochotę to wszystko z siebie wyrzucić.
-Posłuchaj mnie Asiu uważnie, nigdy prze nigdy mnie nie zawiodłaś. Z dzieckiem było tak, że za bardzo nie miałaś na to wpływu tak musiało być.-Chciałam mu przerwać i powiedzieć, że gdyby lepiej dbała o siebie i uważała nie doszło by do tego. Lecz on mnie wyprzedził i położył palec na moich ustach. - Możemy zacząć od nowa ucząc się na starych błędach. Jesteś dla mnie doskonała- Podkreślił to dogłębnie.- Wyjdź za mnie bym mógł się cieszyć Tobą każdego dnia. Więc ponawiam swoje pytanie. Wyjdziesz za mnie?
Miałam opór chciałam powiedzieć, że się zastanowię ale wtedy by nie było tak prosto.
-Tak wyjdę za Ciebie.-Zgodziłam się za bardzo go kochałam by móc mu odmówić.
Jego twarz rozpromieniała najukochańszym uśmiechem. Kamień spadł mi z serca, że wszystko się już wyjaśniło. Złoty pierścionek znów zagościł na Moim palcu. Pasował jak ulał jakby był dla mnie stworzony. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że nadal stoimy przed moimi drzwiami i całą scenę zapewne widzieli przez wizjer lub słyszeli Moi ukochani wścibscy sąsiedzi. A co mi tam niech wiedzą, że trafiłam na odpowiednią osobę i jestem szczęśliwa. Weszliśmy do środka całując się. By uczcić nasze nieoczekiwane zaręczyny gdzieś w lodówce miałam od Agi hiszpańskie wino.
Otworzyłam i nalałam troszkę do lampek. I tak szczęśliwi sączyliśmy je w ciszy delektując się sobą i chwilą. 
-Wiesz na co mam ochotę?- Zapytałam go zmysłowo.
Bartek popatrzył na mnie znacząco. Dobrze wiedział o co mi chodzi.
-Moja niegrzeczna dziewczyna.-Pocałował mnie w czoło i zaniósł do sypialni.
Jestem szczęśliwa i niech się dzieje co chcę bo mam u boku osobą którą kocham.
____________________________________________________________
Witajcie najdrożsi :*
Przepraszam, że takie długie przerwy występują między rozdziałami ale wakacje
wakacjami, a ja w rozjazdach więc musiałam się nie źle skupić przy tym rozdziale.
Przepraszam także tych wszystkich czytelników którzy liczyli na to, że Asia obudzi
się u boku Bartka i szczęśliwie rozpoczną poranek. Ona po prostu nie mogła się tam.
Taka już jestem ale przepraszam. Mam nadzieję, że podoba się rozdział.
Ale tak przy okazji zapowiadam, że mimo szczęścia jakie nasza para odnalazła
wcale nie będzie tak kolorowo :)
Ja zmykam, a wy komentujcie :*
Miłych wakacji, buźka :)

Do następnego :*
Wasza Lilly :*





czwartek, 4 lipca 2013

15. "Pozwól, że opowiem ci o znajomości, która trwa chociaż nie jest pewna swojej przyszłości."


Asia

Było mi tak niemiłosiernie wygodnie. Otulona przemiłą kołdrą nie chciałam otwierać oczu.
Słońce które wpadało przez lekko uchylone rolety ogrzewało moją twarz. Grzechem było by się nie obudzić
i nie skosztować ciepła jakie wysyłała nam natura. Mimo wygody jaka mnie otaczała
otworzyłam jedno oko potem drugie. Z wczorajszego wieczoru nie wiele pamiętam
jedynie wygraną Skry,Agę i Aleksa razem. Obróciłam się na drugą stronę i widok
jaki mnie zastał trochę mnie przeraził. Leżał koło mnie słodko śpiący Szymon.
Pospiesznie szukałam wspomnień z wczorajszej nocy. Poprzez mgłę widziałam
skrawki wydarzeń. Mimo tego nadal nie wiedziałam jak znaleźliśmy się w łóżku.
Poczułam wyrzuty sumienia. Nie koło tego mężczyzny chciałam się budzić zrozumiałam to odrazu.
Szymek jest miły, sympatyczny, wesoły, ma poczucie humoru i dba o mnie.
Mimo tego czułam, że to nie ten i dłużej tego nie pociągnę. Nie chciałam go ranić bo widziałam
jak mu na mnie zależało. Bezszelestnie wyszłam spod puchu by po cichu nie budząc gościa
udać się do szafy. W pośpiechu nakładałam na siebie ubrania. Serce kierowało mnie tylko
w jedno miejsce. Zostawiając za sobą dumę, obrazę i żal. Z doświadczenia wiem, że nie warto
czekać na coś co niespodziewanie może się skończyć,a Ty zostaniesz sam ze swoim bólem.
Zostawiłam karteczkę Szymonowi by się nie martwił. I tak pewna siebie ruszyłam do auta.
Przepełniona pozytywnymi myślami uporczywie kryłam obawy przed odrzuceniem.

Bartek


Snułem się po domu bez celu. Mieszkanie wydawało mi się tak przeraźliwe puste.
Justyna wyjechała do rodziców do Warszawy. Dawna miłość z czasów licealnych.
Po głowie chodziła mi jedna myśl. Włochy. Kontrakt przyjąć czy nie?
W Rosji mocno tęskniłem za Ojczyzną, wreszcie kiedy do niej wróciłem znów muszę ją
opuścić i nie tylko ją. Trenerzy których miałem okazję poznać, kusili mnie warunkami i
pensją. Długo myślałem nad tym by potem nie żałować. Jestem w odpowiednim wieku
na kształtowanie i otwieranie sobie drzwi, a nie zamykanie. Rozmawiałem także o tym
z mamą która była moją najlepszą przyjaciółką. Jako matka się nie ucieszyła, nie lubiła
się ze mną rozstawać mimo przyzwyczajenia pokazała mi pozytywy
wyjazdu. Wcale nie musiałem podpisywać kontraktu na długi okres.
Wystarczył rok bym się przekonał do warunków gry. Po moich lubieżnych wycieczkach
do Rosji przy wyborach klubów stałem się bardziej rozważny. Dużo przepłaciłem
pobytem w Dynamie. Pewien okres czasu poświęciłem by wrócić do dawnej formy.
Przede mną także sezon reprezentacyjny. Spotkam się tam z Jarskim i szczerze z nim
pogadam na ten temat. Dobrze wiem, że mogę na niego liczyć i napewno dobrze mi doradzi.
Postanowiłem coś zjeść bo poczułem duży głód. Naleśniki przecież to nie musi być aż
tak trudne, chyba. Najlepsze na świecie robi tylko jedna osoba. Pokolei wyciągałem
składniki. Po pustym mieszkaniu rozniósł się przeraźliwy głos dobijania się do drzwi.
Zastanawiałem się kto to może być. Justyna jest u rodziców, mama z tatą na wakacjach,
Jarski jeszcze nie w Polsce. Nie pewnie otworzyłem drzwi. Widok jaki za nimi zastałem
o mało nie zwalił mnie z nóg. Stała tam Ona. Była ostatnią osobą na liście których mogłem
się teraz spodziewać. Stała taka nie winna i skromna. Miałem ochotę zabrać ją w swoje ramiona
i ochronić przed całym światem.
-Cześć.-Odezwała się nieśmiale. Czułem jak napięcie między nami iskrzy. Postanowiłem nic nie
robić dopóki nie poprosi. Nie chciałem znów tego zepsuć.
-Cześć. Wejdź do środka.-Zaprosiłem ją. Potulnie przeszła obok mnie czarując zapachem
swojego ciała. Czułem, że nie wytrzymam dłużej jej bliskości ale musiałem się powstrzymać.
Podeszła do mnie i popatrzyła mi głęboko w oczy. Ujrzałem w nich rozpacz pomieszaną z
namiętnością.
-Nie wyjeżdżaj do Włoch. Beze mnie oczywiście.- 2 proste zdania które dały mi znak.
Nie czekałem dłużej, nie zastanawiałem się skąd wie. Kontrole przejęło serce.
Emocje ogarnęły nas oboje. Usta szaleńczo szukały drogi ukojenia przy żarliwych pocałunkach.
Namiętność aż buchała. Czułem jakbym miał ją na nowo w swych ramionach.
Jakbym na nowo poznawał jej ciało. Każdy jego zakątek był tak blisko.
Całowaliśmy się bez opamiętania. Poczułem jakbym dobił do długo wyczekiwanego brzegu.
Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie kurczowo łapiąc oddechy i analizując co właśnie
się wydarzyło. Powoli lecz ze skutkiem do pracy włączył się także mózg.
Czy myślałem o Justynie w tamtej chwili? Nie i nie miałem zamiaru mając przed sobą anioła.
-Chyba nie powinniśmy- Odpowiedziała skrępowana
-Raczej tak.
I zabrałem ją jednym zwinnym ruchem na ręce popychając łokciem drzwi do sypialni.
Szukałem drogi do jej ust całując pokolei nos, policzki, uszy, szyję.
Każdy mój dotyk sprawiał jej przyjemność. Przyjemność na którą czekała.
Delikatnie jakby była ze szkła położyłem ją na łóżku. Sprawnym ruchem zgarnęłam na podłogę
wszystkie rzeczy które zaśmiecały łóżko koncentrując się na roznamiętnionej Asi.
Jej włosy błogo rozłożyły się po łóżku nadając niesamowitego uroku.
Z każdą minutą pragnąłem jej coraz bardziej wbrew wszystkiemu.
Była jak prezent długo wyczekiwany prezent. Ten najlepszy z najlepszych.
Powoli zdejmowałem z niej ubrania. Robiłem to delikatnie dbając o każdy szczegół.
Po chwili leżeliśmy obok siebie w samej bieliźnie. Chłoneliśmy siebie żyjąc każdym dotykiem.
Pieściłem jej ciało najdelikatniej ale zarazem najczulej by dobrze zapamiętać smak jej ciała.
Wydawała mi się taka piękna i nieosiągalna. Nie mogłem do końca uwierzyć, że leży tu przedemną
tak piękna jak anioł.  Dobrze wiedziałem czego ode mnie oczekuje. Szeptałem jej do ucha najszczersze komplementy.Nie przerywając pocałunków zdjąłem z niej bieliznę potem także z siebie.
Temperatura znacznie się podniosła. Poczułem ją w sobie. Razem odnaleźliśmy wspólny rytm.
Złagodziłem jej ciche szepty delikatnymi pocałunkami składanymi na jej wargach.
Robiliśmy to bez pośpiechu. Czerpiąc przyjemność z każdego ruchu.
Poczułem się jak za pierwszym razem, gdy wypływałem w nieznane.
Razem dotarliśmy na szczyt. Było nam razem dobrze.
-Kochanie?-Zapytałem
-Tak?
-Bolało? Skrzywdziłem Cię?-Zapytałem niepewnie
-Nie.-Ucałowała mnie w usta- Było cudownie tak jak dawniej.
Ta odpowiedź mnie uspokoiła. Okryłem ją swoim ramieniem, ciesząc się tą chwilą.
Nie myśląc o tym co będzie jutro.
-Chciałbym wykrzyczeć całemu światu jak bardzo Cię kocham- wyznałem.
-To krzycz.
-Kocham Cię- szepnąłem jej do ucha
-Czemu szepnąłeś mi do ucha?
-Bo Ty jesteś całym moim światem.
-Kocham Cię głuptasie-Ucałowała mnie w nos.
Czułem się tak szczęśliwy i niezmiernie spokojny bo w ramionach trzymałem wszystko co kocham.

__________________________________________________________
Witam was najdrożsi :*
Przepraszam za tak długą przerwę jaka nastąpiła ale byłam na wakacjach i trudno było mi się
odnaleść w tym wszystkim. Oddaje w wasze ręce nowy rozdział :)
Mam nadzieję, że się spodobał ominęłam bardziej dogłębne treści.
Piszcie w komentarzach jak wam się podoba :)
Rozdział dedykuje moim najwierniejszym fankom:
*Kibicka Resovi
*Patrycja
*Moje bazgroły-Dominika

Miłych wakacji tak bardzo upragnionych:)
Jutro Liga Światowa trzymam kciuki za naszych chłopaków !:)
Do następnego
Wasza Lilly :*





poniedziałek, 17 czerwca 2013

14. "Pali pije rwie i dusi mnie od środka Bo nie trafiło na z plasteliny chłopca."



Asia

Woda z dodatkiem jaśminu zmywała wszystkie problemy.
Mięśnie rozluźniły się do granic możliwości.
Z Bartkiem nie rozmawiałam od tygodnia. Było mi z tym dobrze, inaczej
niż zwykle. Dojrzałam i to zmieniło pogląd na pewne sprawy. Poprostu
nie jesteśmy sobie pisani. Bez płaczu i wielkiej tragedii pogodziłam się z tym.
Mu też za bardzo nie zależy jeżeli do tej pory się nie odezwał.
Sprawa zamknięta. Postanowiłam spojrzeć na to wszystko inaczej. 
Przez to dostrzegłam nawet, że niczego sobie kolega z pracy zaczął mnie adorować.
Postanowiłam go nie odrzucać, dać mu szanse. Zaprosił mnie na finałowy mecz Skry
z Zaksą Kędzierzyn Koźle o brązowy medal PlusLigi, który miał się odbyć już dziś w 
Bełchatowie. Szymon bo tak się nazywa, uwielbia siatkówkę tak jak ja.
Otuliłam się ręcznikiem zawijając końce. Przeczesałam włosy i je wysuszyłam.
Po ułożeniu ich zajęłam się makijażem. Postawiłam na lekki i odcieniach brązu.
Zaraz potym spojrzałam na zegarek za godzinę miał się tu zjawić Szymek.
Z garderoby wyciągnęłam bieliznę, jeansy, bluzę,adidasy, koszulkę Skry z jednym 
mankamentem. Z tylu widniało nazwisko Bartka. Trudno, musiałam to zasłonić szalikiem
Pszczółek. Koszulka była prezentem od Kurka na moje 22 urodziny. 
Na myśl powróciły mi wspomnienia z tamtego dnia. Były to jedne z najlepszych urodzin 
jakie można sobie wyobrazić. Dzień pełen niespodzianek. Spędzony z najukochańszą osobą.
Siatkarz zadbał aby każdy szczegół by wyjątkowo dopracowany. 
Usłyszałam dzwonek do drzwi, który swym ciągłym dźwiękiem wyrwał mnie z rozmyśleń.
Otworzyłam, a od progu z bukietem stał Szymek.
-Pięknie wyglądasz- musnął mnie w policzek i wręczył mi bukiet prześlicznych róż.
Włożyłam je do wazonu i razem opuściliśmy mieszkanie. Za nim wsiadł
otworzył mi drzwi do auta. Na każdym kroku sprawował, że czułam się wyjątkowa.
Zero deklaracji, zero krzywd, kłótni i innych zbędnych czynników.
Taki układ bez wątpienia mi pasował. 
-Słyszysz mnie? Nad czym tak rozmyślasz?- Zapytał troskliwie Szymon
-O niczym ważnym.- Uśmiechnęłam się lekko i utkwiłam swój wzrok na krajobraz za szybą.
Po 40 minutach spokojnej jazdy zaparkowaliśmy pod Halą "Energia".
Wszyscy kibice powoli zbierali się, zapełniając wolne miejsca. Na boisku już
rozgrzewali się siatkarze. Brakowało tylko jednego z nich. Dobrze wiedziałam którego.
Mimo tego byłam przekonana, że zjawi się na trybunach. Razem z Szymkiem zajęliśmy
miejsca. Sala stawała się czarno-żółta. Cieszyłam się tym widokiem. Postanowiłam
uwiecznić ten obraz na zdjęciach. Wyciągnęłam aparat i cykałam fotki. Przy okazji
postanowiłam zrobić kilka do gazety. Po skończonej sesji, zaczęłam je przeglądać.
Na jednym z nich zauważyłam znajomą sylwetkę. Po zbliżeniu rozpoznałam 
Kurka. Jeden szczegół mi nie pasował. Jego ramię oplatało niską brunetkę. Oboje
byli bardzo szczęśliwi. Wykasowałam zdjęcie tak samo jak Bartka. 
Jest dorosły i świadomy swoich decyzji. Po chwili poczułam 
jak Szymek lekko mnie przytula. Położyłam swoją głowę na jego ramieniu
i oglądałam poczynania siatkarzy. Mecz rozpoczął się.
Kilka udanych akcji ze strony Bełchatowian. Blok Kędzierzyn nie dawał rady licznym atakom Kłosa.
Bardzo trzymałam osobiście za niego kciuki. I tak gospodarze rozgromili przeciwników do 17.
Atmosfera się podgrzewała. Kilka cennych uwag ze stron trenerów i zaczęła się kolejna tercja.
Kędziarzanie jakby trochę bardziej zmotywowani, stanowczo ustawili się do obrony.
Na serwie za końcową linia stanął Winiarski. Podrzucił piłkę, wyskoczył, uderzył i niestety siatka.
Piłka przeszła na przeciwną stronę. Przeją ją Możdżonek by rozpocząć kolejną akcję.
Dobry atak, przyjął bez zarzutu Zatorski, wystawił Woicki, dobił Karol. Idealnie pomiędzy dwóch zawodników. Piąteczki, radość na twarzach. I tak minęło 7 punktów na konto Bełchatowian. 
Stan punktów wynosił 8;4. Chłopcy przekonani przewagą, która niespodziewanie zaczęła topnieć uświadomili sobie, że muszą zabrać się ostro do roboty. Niestety zaczęło być za późno.
Pomimo wszelkich starań, zawiodła obrona ze strony Skry. Stan wynosił 20:24. 
Trener Nawrocki poprosił o czas. Jego mina nie wskazywała na jakikolwiek entuzjazm.
Chłopcy też raczej, nie byli z siebie zadowoleni. Nikłe szanse były na zwycięstwo w tym secie. 
I tak też się stało. Stan w setach wynosił 1:1. Trzeba było brać się do roboty i wygrać kolejnego.
Następnym poradzili sobie o wiele lepiej, mimo drobnych błędów w obronie pszczółki nadrobiły
mocnym atakiem. Kędzierzanie pogubili się na boisku. I doprowadzili do stanu 2:1 w setach.
Trener przeciwników, ustawił taktykę i zmienił kilku zawodników. W 4 secie to przeciwnicy
byli górą. Od biegli od chłopaków na 7 punktów. I znów czas dla nas. Zmiana Libero i Atakujących.
Bełchatowianie szybko poukładali grę i pokazali kto tu rządzi. Dogonili przeciwnika na stanie 23;23.
Byli już tak blisko zwycięstwa. Jeszcze bardziej zacisnęłam kciuki. Spojrzałam ukradkiem na Bartka.
Był bardzo zdenerwowany. Kibice nie poddawali się tak jak zawodnicy. Dodawali im energi
i niesamowitego wsparcia. Gospodarze docenili to i zdobyli sprytnym atakiem w drugie tempo zdobyli punkt.
24;23. Jeszcze jeden punkt, a będziemy świętowali. Na serwie ustawił się Aleks. 
Jego magiczne ręce uczyniły, że Skra zdobyła brązowy medal PlusLigi. As serwisowy. 
Takie prezent dał nam 3:1 w setach. Cała sala wybuchła, a siatkarze z nią. Radosną minę mieli
wszyscy prócz oczywiście Kędzierzan. Zrobiło mi się ich szkoda. Lecz z drugiej strony chłopaki
ze Skry bardzo na to pracowali. Pociągając za rękę Szymka szybko udałam się jako 
dziennikarz na płytę boiska. Poczułam jak na moje włosy opada srebrne kawałki konfetti.
Wyciągnęłam aparat by uwiecznić tą pamiętną chwilę. Wszyscy razem dziękowali sobie.
Zawodnicy sobie i kibicom. Emocje sięgały zenitu. Dzieci siatkarzy i ich żony zjawiły się na boisku.
Oni niezmiernie szczęśliwi przytulali je do siebie, świętując z nimi. Gdzieś spośród tych
radosnych rodzin. Zauważyłam całującą się parę. Tak dobrze znane mi sylwetki. 
Po chwili  oderwali się od siebie. Dziewczyną okazała się Aga, a chłopakiem nie kto inny, a sam
Aleks. Zaskoczenie było nie małe. Zabolał mnie fakt, że nic o tym nie wiem. Postanowiłam
im nie przeszkadzać. Zaczepiłam Cupko, który dziś akurat nie miał wiele okazji
by pokazać na co go stać i poprosiłam go o wywiad. Poszło sprawnie i szybko.
Przypadkiem natknęłam się na Kurka. Trzymał za rękę swoją dziewczynę.
Jego żarliwość w oczach, pożądanie płynące w moją stronę. Jedno przelotne spojrzenie.
Mimo tego zignorowałam to. Znikł mi z pola widzenia bo jego panienka zabrała mi go 
z horyzontu. Za to zobaczyłam uniesioną dłoń mojej przyjaciółki skierowaną w moją stronę.
Była sama bez swojego partnera, który w tym czasie rozdawał autografy jak reszta siatkarzy.
-Cześć.- Powitała mnie ciepłym uśmiech, jakby nigdy nic.
-Hej.- Ukryłam wszystko pod warstwą lekkiego uśmiechu.
-Znalazłabyś czas by wpaść dziś do mnie, chce Ci coś powiedzieć.- Zapytała zmieszana.
-Jasne, o której? Mogę przyjść z Szymkiem?
-Tak jasne o 20 u mnie w domu. 
-Napewno będę.
Pożegnałam się i skierowałam do Szymka który czekał na mnie przed drzwiami.
Opowiedziałam mu o swoich planach chętnie na nie przystał.
Więc ruszyliśmy najpierw do mnie by się odświeżyć i przebrać. Następnym kierunkiem
było lokum Agnieszki. Kilka minut przed 20 staliśmy pod drzwiami przyjaciółki.
Po 2 dzwonkach do drzwiach otworzyłam nam uśmiechnięta gospodyni.
Nie można przyjść z pustymi rękoma więc świadoma tego, że oprócz nas także będzie
Aleks kupiłam szampana i kilka piw. Chipsy, paluszki i inne przekąski także wpadły w nasze ręce.
Przed wizytą tutaj opowiedziałam Szymkowi o Agnieszce, niewspominająca o tym co dziś zobaczyłam.
Tak jak się spodziewałam w salonie siedział już Aleks. Mimo wszelkiej radości  na jego twarzy gościło
zmartwienie. Zapewne tym co chciała mi powiedzieć Aga. Udałam zdziwienie. 
-No właśnie to jest to co chciałam Ci powiedzieć.- Przytuliła się w klatkę siatkarza.-Ja i 
Aleks jesteśmy razem.- Opowiedziała mi lekko stremowana. Przyjęłam tą widomość
z lekką ulgą, że nareszcie moja przyjaciółka trafiła na kogoś odpowiedniego.
-Bardzo się cieszę. Gratuluje. I życzę wam wytrwałości.- Ucałowałam ich. Zauważyłam także
ulgę jaką przyniosła moja odpowiedź siatkarzowi. Chłopaki zaraz odskoczyli na tematy mniej ważne
dla nas. Szymek znalazł wspólny tor z Aleksem. Widziałam po jego minie, że także się cieszył.
Razem z Agą udałyśmy się do kuchni. 
-Cieszysz się naprawdę?- Zapytała mnie cicho
-Tak naprawdę. Zauważyłam już wcześniej, że jesteś szczęśliwa. Dokładniej po wygranym meczu.
-Widziałaś nas?
-Takiej miłości nie da się ukryć.- Zaśmiałam się
Wzięłyśmy lampki do szampana i udaliśmy się by wznieść toast za sukces Skry.
Radość z tego wydarzenia przepełniła każdego z osobna. Włączyliśmy muzykę i zaczeliśmy świętować.
Dobry humor zaczął mi sprzyjać. Trochę zmęczona wygłupami z Agą udałyśmy się z nią na balkon by odpocząć. Przy okazji wypaliłyśmy jednego papierosa. Jak kiedyś za czasów licealnych.
Uśmiechnęłam się do siebie, patrząc na konstelacje gwiazd.
Cicha muzyka wypełniła salon. Każda z nas usiadła koło swojego partnera, wtulając się w niego. 
-Przedłużysz umowę ze Skrą?- Zapytałam siatkarza.
-Mam mały dylemat. Rozmawiałem z Bartkiem. Chcę wyjechać do Włoch. Podobno dostał
niepowtarzalną ofertę. Myślałem by pójść w jego ślady. Lecz doszedłem do wniosku, że
nie chce opuścić tego co mam.- Zakończył wypowiedź całując Agę w czoło. Ta tylko odpowiedziała mu uśmiechem. 
Ja poczułam gdzieś mocny ucisk w gardle. Ból w sercu.Nie pozwoliłam tej myśli dotrzeć do siebie.
Czyli jednak stałam mu się obojętna?

_____________________________________________________________
Witajcie po długiej przerwie ;)
Ten rozdział sprawił mi wiele trudności. Brak weny, mało czasu. 
Zabierałam się do niego z 2 tygodnie aż wkońcu powstał. 
Nie jestem zadowolona. Ciągle tylko mieszam. 
A wy co sądzicie ?

Komentujcie ;))


Do następnego!
Wasza Lilly ;*


niedziela, 9 czerwca 2013

Liebster Award

Pierwszy raz wykonuje coś takiego, ale co tam dałam się skusić.
Zostałam nominowana przez autorkę bloga: http://fajnymezczyznadobrzezepilkarz.blogspot.com/
do odpowiedzenia na kilka pytań. Odpowiedzi są prawdziwe i szczere ;)


    Oto pytania:
    1. Ulubiony piłkarz?
    2. Gdzie mieszkasz?
    3. Masz rodzeństwo?
    4. Twoje marzenia?
    5.  Wiek?
    6. Jak spędzisz tegoroczne wakacje?
    7. Jaka jest Twoja ulubiona potrawa? 
    8. Co Cię skłoniło do rozpoczęcia pisania bloga?
    9. Twoje przezwisko/a ?
    10.Lubisz mój blog? W skali od 1-10 jak go oceniasz?
     
    Oto odpowiedzi: 
    1. Iker Casillas, Mesut Ozil, Jakub Błaszczykowski, KaKa, Mario Gotze
    2.Lubin, woj.Dolnośląskie
    3.Mam, młodszą siostrę i starszego brata
    4.Zwiedzić wszystkie kontynenty, polecieć balonem, zobaczyć mecz Realu Madryt na żywo
    5. 16 lat
    6. Z tego powodu iż uprawiam na poważnie piłkę ręczną, mam wiele wyjazdów typu obóz, kadra, ośrodki szkoleniowe. Bardzo chciałabm wyjechać w góry:)
    7.Pierogi ruskie, pizza, spaghetti
    8.Pewne przemyślenia które zamieniły się w litery na kartce
    9. Nie posiadam takowego ;)
    10. Bardzoo lubię daje mu 9 :)
     
____________________________________________________________
Dziękuję za możliwość uczestniczenia w takiej zabawie ;)
Nowy rozdział pojawi się nie długo :)

Pozdrawiam was cieplutko wasza Lilly :)