Bartek
Przypomniałem sobie szereg wydarzeń z poprzedniego dnia.
Zajęci sobą nie spaliśmy aż do momentu gdy pierwsze promienie słońca nie wpadły
nam do sypialni łaskawie informując o nadejściu poranka.
Nie walcząc ze snem zasnęliśmy w swych objęciach. Cała
noc minęła nam bez zbędnych słów.
Nie wyjaśniliśmy sobie wszystkiego. Wystarczyły najmniejsze czyny by sprawić aby
było jak kiedyś.
Czas pobudki zbliżał się nie ubłaganie. Na dobry początek
dnia miałem w zamiarze podać Asi śniadanie do łóżka. Za nim jednak to zrobiłem
poczułam dziwną pustkę po drugiej stronie łóżka.
Przeczesałem ręką pościel nie było tam Asi. Przez moje
myśli przewijały się najgorsze scenariusze.
Jednym z nich było to, że mogłem sobie to wszystko uroić
lub po prostu o tym śniłem.
Lecz to nie mogło mieć miejsca gdyż czułem jej ciepło w
swoich ramionach. Ja nawet wyznałem jej
miłość. Kochaliśmy się to nie mógł być sen. Czułem się
coraz bardziej rozgoryczony. Emocje powoli brały nade mną przewagę. Gdy w ręce
nawinął mi się kawałek kartki który wypadł z pościeli.
Czytałem kilka razy i nie mogłem uwierzyć.
"Drogi Bartku,
pewnie będziesz mnie szukał ale nie szukaj za daleko. Odeszłam, nie wytrzymałam
za dużo się dzieje
muszę sobie wszystko poukładać. Przepraszam.
Asia"
Zaschło mi w gardle w głowie szumiało. Czy coś zrobiłem
źle? Było jej dobrze widziałem to.
Czym się kierowała przychodząc do mnie i błagając bym nie
wyjeżdżał.
Nie wierzę w to, że chciała mnie potraktować jednorazowo. Czułem, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
Przeznaczenia się nie oszuka. Za dużo razy los płatał nam
figle. Czas wziąć sprawy w swoje ręce.
Nie chce się budzić koło nikogo innego niż u jej boku,
nie chce by moje dzieci wychowywał ktoś inny niż Ona. Najwspanialsza osoba jaką
mnie los obdarzył. Dziękowałem mu za to w duszy.
Założyłem pierwszy lepszy strój na siebie i wsiadłem w
auto. Kierunek był jeden. Serce Panny Joanny.
Asia
Siedziałam teraz na kanapie. Miałam wolny dzień w pracy więc
mogłam sobie pozwolić na leniuchowanie.
Otulona w koc, wdychając aromat płynący z gorącego kubka z kawą
przemyślałam swoje postępowanie. Nie było ono logiczne. Kierowałam się
emocjami. Mimo moich czynów byłam zagubiona. Chciałam być blisko Bartka ale
wiem, że jednocześnie mogę go skrzywdzić. On jest sławny i ambitny. Ma swoje
plany i marzenia. Nie mogę mu rozkazać czegoś nie robić gdy chce mieć go dla
siebie. Nie chcę mu czegoś odebrać. Już raz to zrobiłam. Historia lubi się
powtarzać ale też wiele uczy. Nie wiem do końca czy ma On ochotę zostać w
Bełchatowie tylko dlatego, że chcę by był tu ze mną. To wszystko jest proste
ale zarazem jest trudniejsze niż mogło by się wydawać. Bartek mógłby odmówić
wyjazdu do Włoch tylko dlatego, że chcę zostać ze mną. Będzie musiał grać w
klubie który chciał opuścić i może gdzieś w głębi na co dzień będzie żałował
tego, że jednak nie wyjechał nie dał sobie tej szansy tylko z powodu na mnie. A
ja będę patrzyła jak on cierpi słodko uśmiechając się do mnie. To było by
piekło dlatego oddałam mu wolność. Przeżywałam de Javie. A ja nie mam nic do
stracenia. Jestem tylko szarą osobą na tej bezlitosnej planecie. Nie jestem osobą publiczną od której wymaga
się tak wiele. Nie jestem wzorem dla innych tak jak jest Bartek. Nie mam
zdolności zadowolenia tylu osób na raz po udanym serwie lub ataku.
Moje przygnębiające rozmyślenia, przerwał natarczywy
dzwonek do drzwi. Sąsiadka nie wybrała
sobie najlepszego momentu na pożyczenie cukru. Po drodze do drzwi przyjrzałam
się w lustrze
Rozciągnięty dres, podpuchnięte oczy, potargane włosy. W
tej chwili tak się prezentowałam.
Z niechęci otworzyłam drzwi przygotowana na gadkę
starszej sąsiadki lecz zamiast niej ujrzałam
przystojnego wysokiego bruneta o zniewalającym uśmiechu.
Zawstydziłam się, że ujrzał mnie w takim stanie. Zaprosiłam go do środka.
Zamiast wejść On padł przede mną na kolana.
-Wyjdziesz za mnie?- Usłyszałam z jego ust. Nie po raz
pierwszy. Teraz byliśmy w innej sytuacji.
-Bartek chciałabym ale..-Wydusiłam lekko oszołomiona.
-To zgódź się proszę. Kocham Cię.-Otworzył przede mną
ładnie zdobione czerwone pudełko.
Moim oczom ukazał się złoty pierścionek z diamentem na
środku. Symbol oświadczyn.
Już kiedyś był symbolem na moim palcu potem w znaku
oddania wolności oddałam także pierścionek.
I znów miał on zagościć na moim palcu i znów mieliśmy być
szczęśliwymi narzeczonymi. To nie mogło się udać, nie jestem tak doskonała jak
On nie mogłam dać mu wszystkiego. Gdzieś po drodze mogę go zranić, zawieść jego
oczekiwania.
-Bartek to nie jest takie proste.-Mówiłam ze łzami w
oczach.- Nie chcę Cię zawiść po raz drugi jak to było z dzieckiem. Ja nie
mogę.-Miałam ochotę zamknąć drzwi i się rozpłakać schowana w pościeli.
Widząc jego zawiedzoną twarz, czułam się skończona.
-Czyli nie chcesz przyjąć moich oświadczyn?- Zapytał
resztkami nadziei.
-Nawet nie wiesz jak chcę. Tylko wiem, że mogę Cię
skrzywdzić, a tego nie przeżyję po raz drugi.
Nie jestem tak doskonała jak Ty. Jesteś sławny ludzie Cię
kochają i Ci wybaczają ze mną już tak nie jest.-Mówiłam ciągle, szybko i bez
przerw. Miałam ochotę to wszystko z siebie wyrzucić.
-Posłuchaj mnie Asiu uważnie, nigdy prze nigdy mnie nie
zawiodłaś. Z dzieckiem było tak, że za bardzo nie miałaś na to wpływu tak
musiało być.-Chciałam mu przerwać i powiedzieć, że gdyby lepiej dbała o siebie
i uważała nie doszło by do tego. Lecz on mnie wyprzedził i położył palec na
moich ustach. - Możemy zacząć od nowa ucząc się na starych błędach. Jesteś dla
mnie doskonała- Podkreślił to dogłębnie.- Wyjdź za mnie bym mógł się cieszyć
Tobą każdego dnia. Więc ponawiam swoje pytanie. Wyjdziesz za mnie?
Miałam opór chciałam powiedzieć, że się zastanowię ale
wtedy by nie było tak prosto.
-Tak wyjdę za Ciebie.-Zgodziłam się za bardzo go kochałam
by móc mu odmówić.
Jego twarz rozpromieniała najukochańszym uśmiechem.
Kamień spadł mi z serca, że wszystko się już wyjaśniło. Złoty pierścionek znów
zagościł na Moim palcu. Pasował jak ulał jakby był dla mnie stworzony. Dopiero
po chwili uświadomiłam sobie, że nadal stoimy przed moimi drzwiami i całą scenę
zapewne widzieli przez wizjer lub słyszeli Moi ukochani wścibscy sąsiedzi. A co
mi tam niech wiedzą, że trafiłam na odpowiednią osobę i jestem szczęśliwa.
Weszliśmy do środka całując się. By uczcić nasze nieoczekiwane zaręczyny gdzieś
w lodówce miałam od Agi hiszpańskie wino.
Otworzyłam i nalałam troszkę do lampek. I tak szczęśliwi
sączyliśmy je w ciszy delektując się sobą i chwilą.
-Wiesz na co mam ochotę?- Zapytałam go zmysłowo.
Bartek popatrzył na mnie znacząco. Dobrze wiedział o co
mi chodzi.
-Moja niegrzeczna dziewczyna.-Pocałował mnie w czoło i
zaniósł do sypialni.
Jestem szczęśliwa i niech się dzieje co chcę bo mam u
boku osobą którą kocham.
____________________________________________________________
Witajcie najdrożsi :*
Przepraszam, że takie długie przerwy występują między
rozdziałami ale wakacje
wakacjami, a ja w rozjazdach więc musiałam się nie źle
skupić przy tym rozdziale.
Przepraszam także tych wszystkich czytelników którzy
liczyli na to, że Asia obudzi
się u boku Bartka i szczęśliwie rozpoczną poranek. Ona po
prostu nie mogła się tam.
Taka już jestem ale przepraszam. Mam nadzieję, że podoba
się rozdział.
Ale tak przy okazji zapowiadam, że mimo szczęścia jakie
nasza para odnalazła
wcale nie będzie tak kolorowo :)
Ja zmykam, a wy komentujcie :*
Miłych wakacji, buźka :)
Do następnego :*
Wasza Lilly :*